poniedziałek, 22 października 2012

"Galaktyka w ogniu", czyli jak się to wszystko zaczęło

Z racji wzmożonych obowiązków remontowo-zawodowych nie jestem w stanie pisać tak często, jak bym tego chciał. Z drugiej strony, prace w moim warsztacie modelarskim praktycznie stoją w miejscu, więc nie bardzo mam co prezentować. Aby jednak czytelnicy całkiem o mnie nie zapomnieli, zamieszczam tekst, o który prosił swego czasu Admirał. A więc do rzeczy.

Dziś w moje ręce wpadł trzeci tom cyklu Herezja Horusa pt."Galaktyka w ogniu", oczywiście w naszym ojczystym języku (oryginalnych jest już chyba ze dwadzieścia). Trzeba przyznać, że Fabryka Słów robi kawał dobrej roboty, i to w imponującym tempie - 3 części Herezji w przeciągu 3 miesięcy - rzecz nie do pomyślenia za czasów Copernicusa. 
O czym jest książka? Opowiada ona o największym konflikcie w dziejach ludzkości w świecie Warhammera 40.000 - wojnie domowej pomiędzy Imperatorem ludzkości, a jego synem Horusem Luperkalem, Mistrzem Wojny, który odwraca się od ojca, aby zacząć służyć mrocznym bogom Chaosu. To w maksymalnym skrócie, bo nie o recenzję książki tu chodzi.
Kilka lat temu (bodajże osiem, ale głowy uciąć sobie nie dam) moją pasją były karcianki, a konkretnie MtG oraz Veto. Na figurkowców maści wszelakiej patrzyłem z lekkim politowaniem, jak na nieszkodliwych maniaków, i zupełnie nie byłem zainteresowany tematem. Razu pewnego Sky (któremu już nie raz obiecywałem za to pozbawienie go części ciała, która nie odrasta), na moje własne życzenie, pożyczył mi pewną niepozorną dość książkę - "Duchy Gaunta. Pierwszy i Jedyny z Tanith" autorstwa Dana Abnetta. Byłem wówczas na etapie nałogowego czytania fantazy & s-f, które nota bene pozostało mi do dnia dzisiejszego, i postanowiłem dowiedzieć się, cóż jest takiego ciekawego w ustrojstwie wojennym młotem zwanym. Co mogę powiedzieć o tej książce? Była niewielka, ostro zjechana, a jej jedyną zaletą było to, że była po polsku. Jako że było to pierwsze wydanie made by Copernicus, czytało się to bardzo ciężko. Cały czas odnosiłem wrażenie, że pozycja "Korekta" pojawiała się w tym wydawnictwie tylko po to, żeby generować sztuczne wydatki. Masa powtórzeń, nieraz słów, nieraz całych akapitów czy stron powodowała, że czytanie szło wolno, a czytelnikowi nie obeznanemu ze światem dodatkowo utrudniało jego poznanie i zrozumienie. Inna rzecz to tłumaczenie. Ogólnie było na prawdę niezłe, choć z jakiegoś powodu tłumacz nie uznał za stosowne, przynajmniej początkowo, skonsultować się ze świadkiem graczy (o czym dowiedziałem się później), i samodzielnie rozpoczął eksperymenty, których efektem był sławetny "andromech", jak ochrzczono drednota (co ciekawe, pomimo twierdzenia, że "wielu osobom się to podobało, a tylko nieliczni się przyczepiali", w drugim wydaniu pojawił się już jednak "drednot"...). Mimo tych przeciwności dobrnąłem do końca książki. Czy to ze względu na pióro Abnetta, sposób budowania przez niego fabuły i przedstawiania bohaterów, czy też przez samą epickość starć, świat czterdziestego milenium oczarował mnie i zapragnąłem dokładniej go poznać. Najpierw wysłuchiwanie historii i opisów poszczególnych armii i ich historii, potem pierwsza gra (moich 10 terminatorów na całą masę zwykłych SM, i pierwsze "zwycięstwo" ;)) z której nie rozumiałem prawie niczego. Początkowo chciałem grać gwardią (wpływ książki), jednak z czasem, również ze względów finansowych, zdecydowałem się na SM. Po dokładnym zapoznaniu się z fluffem zdecydowałem, że najbardziej odpowiadają mi weterani Wojen Tyranidzkich, czyli Ultramarines. Nie było tu zupełnie wpływu Genialnego Wydawcy, promującego niebieskich na każdym prawie kroku - po prostu wtedy jeszcze nie widziałem ich strony na oczy. Zdecydowałem tylko i wyłącznie na podstawie fluffu, co dla wielu było, jest, i zapewne będzie co najmniej dziwne. Trudno. W drodze wymiany stałem się posiadaczem pięciu terminatorów, którzy przechodzili z rąk do rąk kilku moich znajomych, aby ostatecznie znaleźć swe miejsce w mojej walizce.
Krótko po tym, w ś.p. "Magu" (Piotrkowska 88, ehhh...) w moje ręce wpadł świeżo wydany polski kodeks do SM - był to początek 4 edycji. Kolejny zakup, to podstawka - Bitwa o Macragge - polski podręcznik z zasadami ogólnymi, oddział taktyczny i zestaw bardzo ciekawych makiet rozbitego wahadłowca (tyranidów spieniężyłem). Razem z nim nabyłem również zestaw startowy do warhammera fantazy battle - Bitwę o Przełęcz Czaszki (6 edycja) - otrzymując swoich pierwszych długobrodych wojowników. 
Tak oto zaczęła się moja przygoda z bitewniakami. Po obu młotkach doszły Warmachine (religijni wyczynowcy spod znaku Menotha), Full Thrust - znów "dzięki" Sky'owi, Mordheim, a ostatnio Battletech (tu zasługa naszego Mistrza Brathaca) oraz Epic (tu palce maczał Az). I na tym na razie kończę, choć ostatnio korci mnie współczesne pole walki (zimna wojna/XXI w.) w skali 6 mm. Na szczęście nie zlokalizowałem zasad w wersji pl, więc póki co jestem ocalony :D
A wracając do tytułowej "Galaktyki". Czy warto sięgać po nią, jak i po wcześniejsze tytuły? Według mnie zdecydowanie TAK! Jeżeli jesteś fanem wojennego młota, to pozycja obowiązkowa. Jeżeli natomiast nie grasz, jednak interesujesz się s-f (choć bardziej prawidłowo należałoby powiedzieć - dark fantazy), również nie powinieneś być zawiedziony. Ale uwaga - grozi uzależnieniem ;)

16 komentarzy:

  1. Dziś skończyłem czytać Galaktykę, i jedyny komentarz, jaki mi się ciśnie, to REWELACJA! Let's the Galaxy burn!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak chcesz to Ci mogę zlokalizować parę zasad pl w tym okresie do bitewniaków w skali 2mm i 6mm. Jednym z nich jest Hind Commander, którego pół-grupe recenzowałem na blogu ;)
    Ja z bitewniakami zacząłem trochę inaczej, właściwie niechcący... A potem nie chcący zaraziłem kilku moich kumpli... A potem portfel zaczął płakać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co czytałem, to Hind jest/był po angielskiemu tylko. Coś się zmieniło w tej kwestii? Jak najbardziej jestem zainteresowany, jeśli coś wygrzebiesz to daj znać :D

      Usuń
  3. Kolega mający ingliszjęzyk-fobię mówił mi, że znalazł po polskiemu ;)
    Ja mam po angielsku, ale właściwie po przeczytaniu zasad tam już same cyferki pozostają, a cyferki to i po polsku i po angielsku takie same ;)
    Po polsku jest chyba na wargamerze w dziale download jakaś gra w czasach zimnej wojny... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale najpierw trzeba zasady opanować, a potem dopiero "cyferki"...
      Nie ma na Wargamerze żadnych pełnych zasad do polskiemu (przynajmniej jeśli o zimną wojnę idzie), jedynie jakieś dodatki. Możesz linka podesłać?

      Usuń
    2. Dziwne, nie moge teraz tego znaleźć, poszukam jeszcze na dysku C, powinninem gdzieś to mieć. :)
      Ewentualnie, zawsze mogę Cię nauczyć :)
      Hind Commander naprawdę jest na tyle prosto napisany, że każdy zrozumie :)

      Usuń
    3. Poszukaj poszukaj, chętnie przygarnę ;)
      Co do nauki, to jest tylko jeden problem - czas...

      Usuń
    4. Oj, pyrkon się zbliża wielkimi krokami... :)

      Usuń
    5. True... ;) choć nie ukrywam, że najchętniej zagrałbym w coś, gdzie można operować czymś więcej niż tylko helikopterami. Panzer Batalion to jest to ;)

      Usuń
    6. Pyrkon to 3 lub 4 dni, więc pograć można w wiele rzeczy. BT i FT obowiązkowo. Mówiłeś kiedyś, że Dystopian Wars Ci się zaczyna podobać - mam dwie floty, z chęcią bym Cię zaraził ;)
      Hind Commander na półgrupach zajmuje nie wiele czasu i miejsca, więc problemu być nie powinno :)

      Usuń
  4. Ja czytałem Wywyższenie Horusa napisane przez Ben-a Abnett-a, którego uważam za najlepszego pisarza W40k i Warhammera, książka naprawdę świetna. Ale to już wiecie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dan Abnett jest według mnie jednym z najlepszych, o ile nie najlepszym, pisarzem obu młotków. Mam wszystkie jego książki, jakie zostały wydane w naszym ojczystym języku.
    Polecam Ci pozostałe dwie (na razie) części Herezji, naprawdę warto je przeczytać. Lawina zdarzeń, która zaczyna się poruszać w dwóch pierwszych tomach, nabiera prawdziwego rozmachu właśnie w Galaktyce.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy grałem w W40k, miałem armię Ultramarines i "wierzyłem" w imperatora ale po przeczytaniu pierwszej części zacząłem zmieniać zdanie na temat Horusa. Po kolejny częściach jeszcze przeszedłbym na chaos i co wtedy? Dobrze że już nie gram w czterdziestkę...;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wtedy zrobiłbyś to, co ja - moi ultrasi wciąż rosną w siłę, a obok powstaje legion Tysiąca Synów :D

      Usuń
  7. Ja to bym jednak "Duchy Gaunta" przeczytał bo o Gwardii...

    Co do systemów to dla mnie 2mm to już zbyt mocna abstrakcja :D Dla większych epickich bitew 6mm mi wystarcza. Poza tym idę jednak w 15mm (wyżej raczej na razie nie).
    Z bitewniakami nie mam nic wspólnego :P Przeca BT to planszówka :D
    A z 6mm to bym w Future Commandera pograł lecz zasad nimam :(
    No i może w Epica ale brak armyjii i mentora jak na razie :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ryoken, podręcznik do Futura nie długo będę miał w pdf'ie, AZ mnie już męczy o niego :)
    2mm są słodkie :P

    OdpowiedzUsuń