piątek, 20 lipca 2012

Wrath of (Machine) God

Witam po bardzo długiej przerwie. Oto początek mojej recenzji z jednego z ostatnich (ale nie ostatniego ;) ) starcia moich Adeptus Mechanicus z renegackimi marines Aza. Recenzja powstać miała już dość dawno temu, jednak czas (a ściślej jego brak) spowodował, że prace zatrzymały się w momencie, gdy przekroczyły punkt startowy. Być może wrócę do tego tekstu go i skończę, a może zostanie jako swoiste memento dla przyszłych projektów, na które się będę porywał.
W wielkim skrócie - bitwa od początku praktycznie szła po mojej myśli (choć muszę przyznać, że jako jedna z pierwszych, powodowała mały galimatias z zasadami). W całym starciu Az zniszczył mi 4 bombardy, natomiast moje superciężkie składy czołgów wsparte dwoma tytanami klasy warlord i reaver zmasakrowały siły najeźdźców. Czas pokazał, że był to wstęp do krwawych bitew, gdzie trup ścielił się gęsto (po obu stronach) a zwycięstwa przechodziły z rąk do rąk.


           " Modły w kaplicy dobiegały końca, gdy wrota otworzyły się, i do sanktuarium wbiegł zdyszany goniec w stroju Adeptus Astra Telepathica. Takie zachowanie było jawnym pogwałceniem ceremonii ku czci Boga-Maszyny, więc najwyższy techkapłan Aegonis spojrzał na przybyłego surowym wzrokiem swych mechanicznych oczu. Ten momentalnie padł na kolana.
            - Wybacz, Panie, że ośmieliłem się zakłócić świętą ceremonię, jednak odebraliśmy sygnał. Z Osnowy wyszła flota, która nie odpowiada na wezwania, i podąża w naszym kierunku. Fregata DeusEx, będąca pomiędzy nami a nieprzyjacielem, została bez ostrzeżenia zaatakowana i zniszczona. Teraz nieprzyjaciel szykuje się do desantu na planetę!
            Zapadła cisza, przerywana tylko lekkim szumem serwomotorów. Wszystkie oczy, zarówno biologiczna, jak i mechaniczne, skierowały się na Aegonisa. Ten spojrzał na Pierwszego Lorda Princepsa Visterosa, i przemówił:
            - Wysłać wiadomość na Terrę o ataku. I obudźcie tytany.

* * *

            Lord Visteros spoglądał na teren, na którym niebawem miała rozegrać się pierwsza bitwa o … . Ze swego stanowiska, mieszczącego się na szczycie Mortisa, jego osobistego tytana klasy warlord, miał doskonały widok na lądujących nieprzyjaciół. Ich siły zostały przerzedzone przez działa obrony planetarnej, jednak wciąż nowe drop pody lądowały na powierzchni, dowożąc kolejne oddziały. Patrząc na nie skrzywił się z pogardą. Adeptus Astartes, a przynajmniej ci, którzy byli nimi kiedyś. Obecnie – renegaci, żyjący i zabijający dla własnej przyjemności i chwały. Jeszcze nie wyznawcy bluźnierczych bogów, jednak nieuchronnie zbliżający się w ich objęcia. „Chyba, że zdołamy im pomóc.” pomyślał. „Bóg-Maszyna nie dopuści, by którykolwiek z nich przeżył ten dzień, stając się kolejną zagubioną duszą oddaną na pastwę demonicznych sił osnowy.”.
            Miał prawo tak uważać. Naprzeciw przeciwników, posiadających piechotę w transporterach, land speedery, dwie kompanie whirlwindów oraz tytana klasy Reaver stały dwie kompanie superciężkich czołgów klasy shadowsword i baneblade, dwie kompanie artylerii złożone z bombard, oraz dwa tytany – Mortis oraz Victorius, odpowiadający klasie tytanowi wroga.
            Jego rozmyślania przerwał mu cichy głos jednego z podkomendnych.
            - Wróg dotarł na pozycje, mój panie."

Niedługo wrzucę trochę nowych rzeczy, między innymi odpowiedź na to, czemu nabyłem od Aza i Robsala Industriale z AoD.

1 komentarz: