Pomimo tego, że wśród moich czytelników Władca Pierścieni LCG nie cieszy się (przynajmniej na razie) dużą poczytnością, to jednak nie zniechęcam się i agituję dalej.
W dniu wczorajszym, w ramach odpoczynku od kolejnej fali remontowej, usiadłem do Władcy aby odbyć Podróż do Rhosgobel. Wcześniejsze podejścia skończyły się niepowodzeniem.
Grałem talią Duch - Wiedza. Jako bohaterów miałem Eowinę, Eleonorę i Denethora. Niestety, pomimo kontroli (w miarę możliwości rzecz jasna) kart z talii spotkań przez gondoskiego namiestnika, nie udało mi się tym składem za dużo zdziałać. Głównym problemem byli przeciwnicy, których nie bardzo miał kto bić. Dlatego też Eleanora została zastąpiona przez Dunherna. W tym składzie rozegrałem kilka partii, jednak poza kilkoma (mniej lub bardziej udanymi) walkami, bohater ów nie zrobił nic szczególnego. Poszukiwania optymalnego składu trwały nadal.
Jako ostatnia do wesołej kompaniji dołączona została Berevora. Jednocześnie nieco zmodyfikowałem talię. Usunąłem Leśne Pułapki i Ścieżki Obierzyświata, które generalnie niewiele wniosły do gry. Potrzebowałem tanich czarów, i takich, które umożliwiają dobór dodatkowych kart. Dlatego do talii wszedł Gleowin, dodałem też Minstrela z Rivendell jako wyszukiwarkę Pieśni, choć podczas gry nie dostałem go ani razu do ręki.
Za pierwszym podejściem nie udało mi się wygrać. Za drugim było już lepiej.
Denethor od początku kontrolował talię spotkań. Niestety, dwukrotne wyjście Chmary owadów spowodowało, że Gleowin poległ, a Denethor i Eowina mieli po dwie rany, a Berevora i Zwiadowca z Północy jedną (w pierwszej turze dostała Pieśń Podróży). Jednak w ciągu dwóch tur przeszedłem pierwszy etap podróży, po czym odbyłem, zakończoną sukcesem, podróż do Rhosgobel (w turze trzeciej rzecz jasna ;)).
W trzeciej turze w strefie przeciwności były tylko Wielka Leśna Pajęczyna i Zagajnik (mający już na sobie jeden żeton postępu dzięki Zwiadowcy z Północy), więc na kartę drugiego etapu trafiły kolejne żetony. Nietoperze z Czarnego Lasu we wcześniejszych grach były dla mnie sporą udręką, jednak teraz Wilyador brał je na klatę beż większych konsekwencji. Na ręku miałem dwie kopie Wiedzy Imladrisa, czekające na możliwość uleczenia orła. W fazie podróży jako aktywny obszar wziąłem Zagajnik, i dzięki Sile Woli na dzień dobry pojawiły się na nim dwa dodatkowe żetony. Obszar został zbadany, a na stole pojawił się Athelas w obstawie Stada z Mrocznej Puszczy.
Czwarta tura, i mogłem powiedzieć, że jestem Topdecker - dociągnąłem z talii gracza Gandalfa :) Każdy z moich bohaterów miał po 2 żetony zasobów na sobie (a Eowina miała na sobie Pieśń Mądrości), więc Gandalf pojawił się na stole, a Stado odleciało w niebyt. Generalny szturm na wyprawę (poza orłem) zaowocował 11 żetonami postępu na karcie drugiego etapu. Pod koniec tury Wilyador miał na sobie 14 punktów obrażeń.
Piąta tura, i Denethor sprawdza kartę z talii spotkań - to Wyczerpanie (zadające 2 punkty obrażeń każdej wyczerpanej postaci). Rozpoczyna się kalkulacja. Zostawić to, czy też odrzucić i liczyć na szczęście przy następnej? Postanowiłem zaryzykować. Do wyprawy przydzieliłem Zwiadowcę (dzięki czemu Pajęczyna spadła), Eowinę i Wilyadora. Beravora zabrała leżącego Athelasa, zagrałem dwie Wiedze Imladrisa na rannego orła. Z talii spotkań wyszła Przełęcz Nekromanty, i mogłem się rozluźnić. Zakończyłem scenariusz. Po raz pierwszy :) Końcowy poziom zagrożenia to 32. Punktów jako takich nie liczę, zbyt rzadko gram by bić rekordy w przechodzeniu jednej przygody.
Teraz przede mną czwarty etap podróży przez Mroczną Puszczę - Wzgórza Emyn Muil.
W związku z toczącą się na forum Galakty dyskusją, dotyczącą ilości kart w talii, oświadczam, że moje talie mają ok. 50 kart. Zwykle więcej, choć może się zdarzyć, że będzie 48 czy 49. To tak gwoli wyjaśnienia.
OdpowiedzUsuń