niedziela, 9 lutego 2014

Lokomotywa spalinowa EMD FP-45 firmy LIMA

Wszystko przez Aza! Tak, przez niego, i jego wpis o makiecie brata. Przeczytałem, obejrzałem fotki, i... stare zauroczenie powróciło. Jak ogarnę w domu, sprowadzę swoje stare zabawki, pamiętające czasy mojej podstawówki. Na razie jednak, postanowiłem nieco pomyszkować po alledrogo. Oczywiście kolejek jest tam bardzo dużo, jednak ja wypatrzyłem takie coś - amerykańska lokomotywa spalinowa EMD FP-45 firmy LIMA w barwach Santa Fe.
Ponieważ koleje amerykańskie zawsze bardzo mi się podobały, postanowiłem ją nabyć, i udało mi się to za niewielką ceną. Lokomotywa jest, jak większość amerykańskich rzeczy, duża - ma ponad 25 cm długości (moja poprzednia spalinówka miała niewiele więcej niż połowę tego).

Oczywiście, powyższe zdjęcia przedstawiają model nowy, który jest już raczej nie do dostania (wedle tego, co udało mi się odcyfrować z obcojęzycznych portali, ten model był dostępny w latach siedemdziesiątych). Model, który nabyłem, był bez przednich i tylnych drabinek, i nosił ślad użytkowania, jednak, według sprzedawcy był sprawny.
Niestety, rzeczywistość nie była tak różowa. Po sprawdzeniu ciuchci w miejscowym sklepie z kolejkami okazało się, że silniczek nie działa (oświetlania oczywiście również brak). Sprzedawca, poza pomocą przy pierwszych przymiarkach do budowy makiety, zaproponował, żebym odrestaurował lokomotywkę, i postawił na półce. Ja jednak stwierdziłem, że spróbuję przywrócić jej sprawność.
Po posłaniu porcji życzeń i podziękowań sprzedawcy ciuchci (nie mylić z pomocnym właścicielem sklepu!), zabrałem się za demontaż modelu.

Po zdjęciu nadbudówki znalazłem pierwszy problem - jeden z drucików od oświetlenia przedniego był oderwany. Na szczęście to nie jest duży problem.
Nieco mniej ciekawie wyglądał silnik. Na powyższym zdjęciu macie nówkę, w moim modelu dolutowane były elementy wyglądające jak oporniki i coś na kształt kondensatorka (nie jestem pewien, elektronikiem nie jestem). Być może jest to układ zapobiegający mruganiu oświetlenia podczas przejazdu przez zwrotnice.

Po rozebraniu silniczka okazało się, że komutator jest cały w węglowym pyle ze szczotek.
Za pomocą patyczków higienicznych oraz spirytusu wyczyściłem komutator, przetarłem też resztę elementów silnika. Po skręceniu przylutowałem oderwany kabelek, i poprawiłem połączenie innych.
Rozłożyłem obydwa wózki jezdne, żeby sprawdzić styki.

Okazało się, że jedna z osi jest dość mocno wyrobiona, więc zamieniłem ośki miejscami (osiami przewodzącymi są dwie skrajne osie w wózku).

Dodatkowo przejechałem drobnym papierem ściernym powierzchnie kół, co dodatkowo powinno wpłynąć na styk koło-tor.

Sprawdziłem przejścia, i wszystko działa. Jeśli teraz lokomotywka nie będzie działać, to oznaczać będzie konieczność wymiany silniczka.


*   *   *

Dziś przywiozłem od rodziców zasilacz. Podłączyłem, i lokomotywka zadziałała! A więc moje działania przyniosły pozytywny efekt, co bardzo cieszy. Co prawda z silniczka wydobywa się specyficzny zapach, ale czego oczekiwać po prawie czterdziestoletniej lokomotywie. Mam nadzieję, że posłuży mi trochę, ale zaczynam się powoli rozglądać za zamiennikiem (jeśli ktoś takowym dysponuje, proszę o kontakt).

2 komentarze:

  1. Zawsze do usług ;), żeby jeszcze moje posty 1:100 działały na ciebie tak motywująco jak tamten ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, Flames of War dość skutecznie mi ją obrzydziło (żeby było śmiesznie, nie grałem w nią ani razu, i nie mam pojęcia, czemu mam na tę grę uczulenie ;).

      Usuń