Ponieważ Maniex prosił o rozwinięcie tematu spotkania z Władimirem Bogdanowiczem, spełniam tę prośbę. Być może nie tylko on będzie z tego faktu usatysfakcjonowany.
Skąd wziął się pseudonim? Po ucieczce na zachód, gdy autor postanowił wydać swoje książki (zaczęło się od Żołnierzy wolności), zdecydował się zrobić to pod innym nazwiskiem, aby uchronić swoją rodzinę i znajomych w ZSRR. Początkowo zaproponował Kałasznikowa, jednak wydawca stwierdził, że to powinny być 3 sylaby. A ponieważ Władimir zdobywał wykształcenie w szkole imienia Suworowa, pomysł nasunął się sam.
W swoich książkach starał się opisywać sytuacje i zbrodnie ustroju, jednak nie pisał niczego o swoich znajomych ani przyjaciołach (z przyczyn wiadomych).
Skąd wzięła się popularność Władimira Rjezuna, i to nie tylko w kwestiach książek, ale w jego przydatności dla wywiadu NATO? Otóż odpowiedzią jest przebieg jego służby. Był jedynym wówczas oficerem GRU (przynajmniej oficjalnie), oprócz Olega Pieńkowskiego, który zdecydował się na zmianę strony. A na pewno jedynym, któremu udało się wydostać zza żelaznej kurtyny.
Podczas rozmowy z czytelnikami nie mogło oczywiście zabraknąć komentarza do aktualnej sytuacji politycznej we wschodniej Europie. Na pytanie, kto z naszych polityków odpowiada leninowskiemu określeniu "pożytecznych idiotów", autor dał dyplomatyczną odpowiedź, co należy robić, by nim nie być. Według Suworowa jedyną skuteczną metodą pokonania Rosji są sankcje gospodarcze. Kurs rubla spada, wielu ludzi, którzy niedawno zarabiali 20 milionów rubli, teraz zarabia 10, i narzeka, że nie ma za co żyć. To w nich autor widzi jedyną siłę, która zdolna jest zmienić władzę na Kremlu.
W kolejnym pytaniu padło stwierdzenie, że w swoich książkach Władimir Rjezun zawsze stwierdza, że wina za wszystko, co się stało w czasach komunizmu, leży po stronie rządzących. Zwykli Rosjanie nie są źli. Na pytanie, czy nadal podtrzymuje tę tezę, autor odparł, że gdyby zadano mu to pytanie rok temu, odpowiedziałby twierdząco, jednak w obliczu obecnej wojny Rosji z Ukrainą zmuszony jest zmienić zdanie - ponad osiemdziesięcioprocentowe poparcie dla Putina wskazuje jednoznacznie, że naród rosyjski ponosi odpowiedzialność za to, co się dzieje.
Ostatnie pytanie dotyczyło sposobu przekonania Rosjan, by zmienili swoje nastawienie. Odpowiedź była równie zaskakująca, jak poprzednia - mówienie i pisanie książek nic nie da. Trzeba wziąć za łeb i walnąć o biurko (cytat dosłowny), inaczej nie dotrze.
Bardzo możliwe, że większość z tych rzeczy zawarta jest w najnowszej książce Wiktora Suworowa, dedykowanej polskim czytelnikom - Alfabet Suworowa.
* * *
A teraz małe wspomnienie (było wcześniej na Solarisie, ale przepadło w odmętach Dark Age of Technology) - spotkanie z Davidem Weberem, znanym pisarzem s-f (przytoczę choćby cykle Honor Harrington, Starfire czy Bolo!). Spotkanie odbyło się 20 czerwca 2012 roku w Warszawie, w Empiku w Złotych Tarasach.
Rozmowa toczyła się zarówno o obecnie wydanych książkach, jak i o przyszłych, nad którymi autor aktualnie pracował.
To, o czym już pisałem poprzednio, to różnica w ilości miejsca przeznaczonego na spotkania czytelników z autorami. Część ta miała powierzchnię połowy piętra empiku łódzkiego, i zapewniała bardzo dobre warunki zarówno dla autorów, jak i czytelników.
Podpisywanie książek |
Piękna przyjaźń z dedykacją |
Wspólne zdjęcie z autorem i jego małżonką |
Jak napisałem w poprzednim poście, mam nadzieję, że Rebis (a także inne wydawnictwa) będą kontynuowały cykl spotkań z autorami (mam już nawet kilku, na których chętnie bym się wybrał - Nik Pierumow, W.E.B. Griffin, Brian Herbert).
Głód wiedzy został zaspokojony, dzięki! :-) A Suworow to całkiem nietuzinkowa postać, znam go z artykułów pisanych do różnych gazet. Aż dziw bierze, że ten człowiek uchował się do tej pory z życiem.
OdpowiedzUsuńPolecam się ;)
UsuńJak napisałem w poprzednim poście, na to właśnie pytanie autor stwierdził "Byłem chytry" ;)
Szkoda ze nie jestem z Wawy. Nie wzgardzil bym dedykacja na swojej kopii Akwarium.
OdpowiedzUsuńJa też nie, ale skoro wybrałem się na Webera, to na Suworowa też bym pojechał, nawet do Krakowa (gdyby nie było Go u nas w Łodzi ;).
Usuń