niedziela, 18 stycznia 2015

Borsucza biblioteczka cz.7 czyli Borsuk poleca (lub nie)

Kolejna porcja fantastyki i wojennych młotków. Tym razem dwie pozycje opisujące świat czterdziestego millenium z nieco innej strony, oraz soczyste walki kosmicznych marines z XIII zakonu.
Materiały publikowane były wcześniej na forum Drachenfels.


"W dzikim, postindustrialnym świecie, zakamarkach tuneli i ruin, gangi renegatów, walczą z całą bezwzględnością o przeżycie. Strefa śmierci to zbiór opowiadań utrzymanych w konwencji mrocznej s-f opisujących przygody w zdewastowanym miejskim piekle Nekromundy."
Ten krótki wstęp mówi dużo na temat tego, co znajdziemy w środku omawianej pozycji. Są tu lepsze pozycje, jak Rytuał dojrzałości czy Zstąpienie, ale są też słabsze.
Książka ta ma jedną niezaprzeczalną zaletę (lub też wadę, zależy od tego, czego się oczekuje) - nie znajdziemy tu heroicznych wyczynów superwojowników, jak miało to miejsce w wilczej sadze Ragnara, ani megabitew a'la Duchy Gaunta. Jeśli jednak, chwilowo znużeni patosem, tytanicznymi zmaganiami oraz kultem Imperatora, mamy ochotę poznać mroczny świat czterdziestego milenium "od kuchni", to jest to właśnie pozycja dla Nas. Przedstawiono tu zarówno życie elit kopca-miasta, jak również (a może przede wszystkim) jego najgłębszych nizin.
Jest to jedna z pierwszych pozycji wydanych przez CC, dlatego też należy liczyć się z pewną liczbą literówek. Początkowo mogą one nieco utrudniać czytanie, ale z czasem, gdy mroki kopca Nekromundy Nas wciągną, staną się one Naszym najmniejszym zmartwieniem Wink
Krótko podsumowując - jeśli jesteś fanem czterdziestki, żądnym wszelkiej możliwej wiedzy o świecie i jego mieszkańcach, to jest to dobra pozycja dla Ciebie. Natomiast, jeżeli oczekujesz kolejnych przygód herosów z Imperialnej Gwardii, czy też kosmicznych marines, a otoczka świata nie jest Ci potrzebna do szczęścia, to raczej zainwestuj gotówkę w coś innego.
Jeżeli zaczynasz dopiero poznawać ten świat, zacznij od przygód nieustraszonych Duchów, potężnych marines oraz wszechwładnej Inkwizycji. Tę pozycję zostaw sobie na deser, gdy zapragniesz dowiedzieć się więcej o życiu w tych mrocznych i ciężkich czasach.


"W mrocznej i gotyckiej przyszłości świata ludzka egzystencja stoi na krawędzi zagłady. Trwa wojna i kosmiczne floty Imperium przygotowują się do krucjaty w samo serce Chaosu - Oko Terroru. Tymczasem gwiezdny obieżyświat Maynard Rugolo poszukuje władzy i bogactwa przemierzając te obłąkane i przeraźliwe królestwa."
Na samym początku należy zaznaczyć, że ta pozycja jest raczej odmienna od pozostałych. Zbiór wątków, łączących się ze sobą w całość, a kręcących się wokół tytułowego Oka. Mamy tu Rouge tradera (postać będącą niejako ikoną pierwotnej wizji wh40k - w końcu to oni właśnie, a nie obecni Space Marines, byli panami tego świata na początku jego istnienia), kosmicznych marines (i to zarówno lojalistów, jak i heretyków), chordy demonów okraszone intrygami Pana Przemian.
Ponieważ jest to jedna z pierwszych pozycji wydanych przez CC, mamy tu do czynienia ze sporą ilością literówek, które czasami są dość denerwujące. Książka napisana jest poprawnie, choć należy z góry zaznaczyć, że autorowi daleko do wirtuozerii Abnetta czy McNeilla. Niektóre jej fragmenty raczej spowalniają czytanie.
Jej dużym atutem jest przedstawienie miejsc na ogół mało znanych przeciętnemu fanowi (światy w Oku, poza imperialne rubieże), wspomniana przeze mnie wcześniej postać Rouge tradera, oraz stosunki panujące pomiędzy poszczególnymi bogami Chaosu (jakże inne od bzdurnego słodkiego braterstwa, obecnie serwowanego Nam przez GW w chaosyckich kodeksach).
Ocena końcowa jest podobna do "Strefy śmierci" - pozycja ciekawa dla fana zaznajomionego już ze światem, i szukającego nowych wiadomości o niestandardowych lokacjach i ich mieszkańcach. Stanowczo odradzam ją tym, którzy chcą się dopiero zaznajomić z uniwersum! Skutek może być taki, że dacie sobie spokój zarówno z nią, jak i całym światem czterdziestki.


"Uriel Ventris, nowo mianowany kapitan Czwartej Kompanii Ultramarines, zostaje wysłany na Pavonis, planetę gnębioną plagą eldarskich piratów i niepokojami wewnętrznymi. Po przybyciu na miejsce okazuje się, że nic nie jest takie, jakie się na pierwszy rzut oka wydaje, a intrygi kryją w sobie kolejne spiski. Czas ucieka, a Uriel i jego sprzymierzeńcy muszą stanąć do śmiertelnie niebezpiecznej gry, której stawką jest istnienie całej planety. Jeżeli nie odkryją, kto jest ich nieuchwytnym przeciwnikiem, dla dobra ludzkości Pavonis zostanie zniszczona. "
"Zwiastun nocy" otwiera trylogię Grahama McNeilla o przygodach kosmicznych marines z najpopularniejszego zakonu spod znaku ultry. Kolejne części (niestety nie wydane póki co w naszym języku), to "Warriors of Ultramar" i "Dead Sky Black Sun".
Bardzo skróconą wersję historii okoliczności, w jakich sierżant Ventris zostaje kapitanem swojej kompanii, znaleźć można w najnowszym kodeksie SM (pełna wersja opowiadania, oczywiście, dostępna w anglojęzycznym omnibusie).
Autor rozpoczyna powieść od opisu Macragge, najważniejszego świata podległego Ultramarines. Mamy możliwość poznać Marneusa Calgara, Wielkiego Mistrza Zakonu, oraz kilku innych znanych dostojników. Podziwiamy architekturę jednego z najbogatszych i najlepiej rozwiniętych światów ludzkiego Imperium (ciekawe czy widać w tym opisie, którą armią grałem Razz ). Mamy możliwość stanąć twarzą w twarz z Roboute Guillimanem, Primarchem Zakonu Ultramarines.
Później wartka akcja przerzuca Nas w odległy zakątek galaktyki, gdzie Nasz bohater musi rozwikłać zagadkę i pokonać groźnego przeciwnika. Kim on jest? Starzy czterdziestkowi wyjadacze na pewno zorientują się już po tytule, młodszym pozostaje przeczytanie książki.
Książkę czyta się szybko, akcja jest wartka i bardzo wciągająca. Nie na darmo autor jest wysoko ceniony przez wielu fanów. Do polskiego wydania nie mam zastrzeżeń, jeśli były jakieś potknięcia, to na tyle drobne, że nie przeszkadzały w czytaniu i szybko uleciały z pamięci.
Ocena ogólna - pozycja zdecydowanie warta przeczytania. Jeśli jesteś fanem popularnych ultrasów, to pozycja obowiązkowa na Twojej półce. Jeśli nie, to i tak warto ją przeczytać choćby z powodu starć z eldarskimi piratami oraz... Wink

2 komentarze:

  1. No bardzo ładnie! Mam nadzieję, że zasilony nową wiedzą o architekturze imperium przygotujesz kilka pięknych makiet jakiegoś miasta kopca ;)
    Ciekawe, że Hive city tłumaczą jako miasto kopiec a nie miasto rój. Jeszcze ciekawsze, że Ultramarines na ultramaryne jakoś nie tłumaczą :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No już myślałem, że do mnie nie zaglądasz, tak rzadko się odzywasz ;)
      A co do miasta-kopca i jego makiety, to oczywiście. Jak tylko skończę te projekty, które mam zaczęte, i planowane ;)

      Usuń