Po skończeniu bezpośrednich działań remontowych mam wreszcie trochę czasu, który mogę przeznaczyć na przyjemności. Odwiedziłem kumpla posiadającego imponującą liczbę planszówek (myślę, że gdyby nie jego małżonka, skutecznie ograniczająca jego zapał kupowania, spokojnie mógłbym go określić mianem planszówkocholika ;) ).
Na pierwszy ogień poszedł oczywiście Władca Pierścieni LCG. Była to pierwsza pełnoprawna gra dwuosobowa (pierwszej, będącej dla mnie niejako wprowadzeniem do gry, nie liczę, gdyż obaj byliśmy zieloni w zasadach, jak szczypior na wiosnę). Z mojej strony miałem standardową talię duch-taktyka (Eowina, Dunhern, Legolas), kumpel wziął monoprzywództwo (Theodred, Aragorn, Gloin). Obie talie oparte były tylko na kartach z podstawki.
Na rozgrzewkę wzięliśmy scenariusz Przeprawa przez Mroczną Puszczę. Dość szybko Legolas dostał Róg Gondoru, co pozwoliło mi pozyskiwać dodatkowe surowce, oraz Ostrze Gondolinu, zapewniające popychanie wyprawy do przodu. Dunhern robił co jakiś czas rajdy do strefy przeciwności, pozwalające na kasowanie wrogów. Generalnie, scenariusz został przez nas zakończony w przeciągu 6 tur.
Zachęceni powodzeniem od razu wzięliśmy się za Podróż w dół Anduiny. Tym razem nie było już tak różowo. Tu gra trwała kilkanaście rund. Pierwsze rundy to zbrojenie na trolla, jednocześnie starając się sukcesywnie likwidować obszary ze strefy przeciwności. W przeciągu dwóch rund troll został odesłany do krainy wiecznych łowów, a my przeszliśmy do drugiego etapu scenariusza. Tu zaczęły się schody, bo za każdym razem wyskakiwały nam 3 karty z talii przeciwności podczas fazy wyprawy. Dodatkowo, Wzrok Nekromanty oraz kilku przeciwników zadało naszym bohaterom po kilka ran. Gdy już wydawało się, że mamy sytuację pod kontrolą (u mnie 2 Przewodników z Lorien, Łaska Pani na Eowinie, czy zagranie Sprawdzianu Woli w odpowiedzi na Wzrok Nekromanty), gdy do przejścia do trzeciego etapu brakowało nam 2 żetonów podróży, a w strefie przeciwności, poza kilkoma obszarami, mieliśmy tylko jednego przeciwnika, wydarzyło się to, co w tej grze jest dość częste - nieoczekiwana zmiana miejsc. Po przydzieleniu do wyprawy większości naszych postaci, jedną z odkrytych kart był nieszczęsny Wzrok Nekromanty. W wyniku jej działania grę opuściła Eowina, Dunhern, Gloin, obu Przewodników z Lorien, i dalsza gra stała się bezcelowa. Poddaliśmy ją, i postanowiliśmy wziąć chwilę oddechu przy czymś nowym.
Na początek poszła Felinia - ekonomiczna eurogra. Wcielamy się w niej w kupca, handlującego na targach Catsburga. Za zakupione na targach towary (w odpowiedniej kombinacji) opłaca się miejsce na 4 statkach płynących na wyspę (lub na inny kontynent - mapa jest dwustronna), aby założyć tam faktorię handlową. W zależności od koloru pokładu statku, nasz człowieczek (których mamy 10) jest transportowany do odpowiedniej prowincji na wyspie.
Za każdego postawionego ludzika zabieramy żeton z prowincji, w której stawiamy faktorię, dający nam punkty zwycięstwa. Kilka faktorii sąsiadujących ze sobą dają dodatkowe punkty zwycięstwa.
Zakupów dokonujemy na drodze licytacji. Mamy 3 żetony, które wyznaczają zarówno cenę, jak i kolejność zakupów (najwyższy żeton wykonuje akcję pierwszy, jednak płaci najwięcej).
Oprócz zakupów, możemy również wymieniać towary w gildii, tam też możemy kupować bonusowe żetony.
Co turę jeden statek odpływa (czy jest pełny, czy nie). Gdy skończą się statki, lub ludziki wysyłane do zakładania faktorii, gra się kończy, i następuje zliczanie punktów zwycięstwa. Naszą partię wygrałem 65 do 41.
Gra jest dość szybka, prosta (jest możliwość gry na zasadach uproszczonych), i dająca sporo satysfakcji. Godna polecenia o tyle, że można w nią grać w 2 osoby (co może być dużym plusem dla tych, którzy mają trudności w zgromadzeniu większej ilości graczy w jednym miejscu i w jednym czasie).
Jako druga na tapetę poszła gra Antike Duellum. Tym razem mamy do czynienia z dwuosobową grą, której integralną częścią jest walka. Wcielamy się w jednego z dwóch władców starożytności - Grecja vs. Persja lub Rzym vs. Kartagena (znów opcja dwustronnej mapy). Mechanika oparta jest na tzw. rondlu, pozwalająca na zaplanowanie ruchu jeszcze w turze przeciwnika.
Cel gry to albo wyeliminowanie przeciwnika militarnie, albo osiągnięcie 9 punktów zwycięstwa na skali. Punkty zwycięstwa uzyskujemy za atakowanie przeciwnika (niszczenie jego świątyń), ale znacznie więcej na drodze rozwojowej (wynalazki, ekspansja).
Startujemy z 3 miastami produkującymi po jednym z 3 surowców - złoto, marmur i żelazo. Złoto pozwala na zbiórkę rekrutów do koszar i dokonywanie odkryć, marmur pozwala budować świątynie i mury obronne, żelazo służy do rekrutacji wojsk z koszar. Wszystkie trzy potrzebne są do budowy nowych miast na nowo zdobytych prowincjach. Oprócz tych trzech, mamy do dyspozycji również srebro, które zastępuje każdy z podstawowych zasobów. Poszczególne surowce otrzymujemy stając na odpowiednim polu na rondlu. Za każdym razem dostajemy tyle surowca, ile mamy miast go produkujących, a dodatkowo 1 żeton srebra.
Początkowo gra polega na ekspansji w swoim obrębie planszy, jednak szybko dochodzi do konfrontacji. Kumpel postawił na rozwój ekonomiczny. Dokonywał odkryć, budował świątynie, zdobywał kolejnych popleczników. Doszedł do 7 poziomu na skali zwycięstwa, jednak dalej nie było już tak różowo. Ja dla odmiany przeciwstawiłem temu brutalną siłę. Gdy mój przeciwnik zdobywał nowe technologie, ja rekrutowałem kolejne legiony i galery, które zajmowały dla mnie kolejne obszary, na których zakładałem kolejne miasta. W pewnym momencie brutalna matematyka dała o sobie znać - moje legiony zaczęły zdobywać kolejne miasta przeciwnika. Niewielkim problemem było to, że wiele z nich ginęło - każda strata miasta powodowała, że moje zdolności ekonomiczne rosły, a mojego przeciwnika malały. W ostatniej turze oblężona Persja, posiadająca jedynie 2 miasta, otoczona przez legiony i galery Greków, ogłosiła kapitulację.
Gra jest dość szybka (ok 60-90 min), ma bardzo mało losowości (wprowadzają ją jedynie karty wydarzeń, jakie możemy otrzymać, jednak nie wpływają one bardzo na ogólny przebieg gry). Jest to bardzo przyjemna gra dla 2 osób.
Jako ostatnią pozycją tego dnia był Hobbit gra karciana (nie mylić broń boże z Hobbitem, dodatkiem do Władcy Pierścieni LCG!) wydawnictwa Egmont. Gra ta jest do nabycia w dyskontach za jakieś 20 zł, choć jej cena nominalna to ok 39 zł. Na pudełku jest informacja, że jest to gra dla dzieci w wieku 10-110 lat, jednak moim zdaniem gra jest dla dzieci w wieku przedszkolnym (jedyny warunek to znajomość cyferek). Jest to nieco bardziej udziwniona wersja klasycznej karcianej wojny. Gra polega na zadawaniu ran bohaterom kontrolowanym przez przeciwnika za
pomocą symboli na kartach zdobytych jako lewy. Jeden gracz gra stroną
dobrą (Bilbo, Thorin, Gandalf), drugi stroną mroku (Smaug, Bolg).
Dla dziesięciolatków jest cała masa dużo lepszych gier, i to za niewiele większe pieniądze. Jeżeli nie masz żadnej innej alternatywy, to, jak mawiają towariszcze zza Buga, "Bez pół litra nie razbierjosz" ;)
Ogólnie, za tę cenę można znaleźć dużo lepszą grę, lub dużo skuteczniejszą i tańszą rozpałkę do grilla.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWładca Pierścieni LCG - jak dla mnie i mej Magdy, to jedna z najlepszych karcianek na rynku, i to nie tylko jako gra kooperacyjna. Obok LOTR LCG na równi stoi Warhammer: Inwazja, później - czyli na drugim miejscu Runebound, trzecie miejsce Osadnicy z Cathanu (karcianka dla dwóch osób ) oraz czwarte miejsce Dungeoneer. Jeszcze tylko brakuje mi Talismana.
UsuńPS. Ta gra Antike Duellum, wygląda dość fajnie.
Mnie we Władcy urzekła właśnie kooperacja (o świecie nie wspominam, bo to jak gdyby konieczność w tego typu cyklicznych grach). W W:I grałem kilka razy, jednak pomimo tego, że świat również lubię, to jednak mechanika pvp sprawiła, że nie zacząłem jej zbierania (nie ukrywam, że we Władcę w większości przypadków gram sam).
UsuńKarcianych Osadników, Runebounda ani Talizmanu nie znam. W Dungeoneera grałem, i faktycznie jest fajny, jednak tylko przy większej ilości graczy.
A Antike polecam, jest bardzo przyjemna.