Tym razem, po dłuższej przerwie, znów coś figurkowego. Na tapetę biorę kolejną "nowość" (o ile można tak określić towar leżący już na półkach od prawie 2 miesięcy...) rodem z Apokalipsy, a mianowicie Redutę Firestorm (jak zgrabnie ktoś przetłumaczył w spolszczonych zasadach).
Reduta jest kolejnym elementem z serii Wall of Martys, wydanym wraz z Baterią Mściciel oraz Twierdzą Aquila. Na odwrocie pudełka mamy, oprócz propagandowego zdjęcia obrony umocnień przez sługi Imperatora, również sugestię, co możemy dokupić, żeby nasza gra i kolekcja wyglądały jeszcze fajniej.
Początkowo seria Wall of Martys nie cieszyło się, przynajmniej u nas w Łodzi, specjalnym powodzeniem (info z zaprzyjaźnionego sklepu). O ile mi wiadomo, teraz nieco się to zmieniło. Mnie zachęciła wizja moich Kriegów broniących umocnień.
Ok, przejdźmy do konkretów. Po otworzeniu pudełka oczom naszym ukazują się... woreczki strunowe z częściami (widać Genialny Wydawca czerpie coraz chętniej z pomysłów konkurencji, np. PP).
Zero wyprasek. Czy to dobrze? Kwestia dyskusyjna. Oczywiście mamy mniej zbędnego plastiku, a więc i pudełko lżejsze (istotne dla osób zamawiających drogą pocztową). Niestety, są tego również minusy. Części z wyprasek nie są wycinane, lecz po prostu odłamywane.
Nie jest to może wielki problem dla kogoś obeznanego z Green Stuffem czy szpachlówką, ale bez przesady, za tę cenę moglibyśmy spodziewać się nieco lepszego traktowania, a nie zdawania się na łaskę Chińczyków (tak tak, ten produkt jest made by CRL...).
Kolejny problem luźnych elementów jest taki, że mogą się one o siebie swobodnie obijać. W moim przypadku skończyło się na drobnych uszkodzeniach, ale to kolejny minus.
Całości dopełnia instrukcja składania, oraz książeczka ze statystykami potrzebnymi do gry.
Ładne wydanie, w 6 językach (angielskim, niemieckim, francuskim, hiszpańskim, portugalskim i chińskim). Polskiego niestety nie ma, ale dostaliśmy na szczęście wersję elektroniczną (pdf) z zasadami do wszystkich trzech nowości.
Teraz słów kilka o samych elementach. Skutki braku wyprasek opisałem wyżej. Sam model wygląda ciekawie (choć to akurat rzecz gustu), ma sporo zdobień. Jeśli jednak oczekujecie tony bitsów do różnorakich konwersji, to srogo się zawiedziecie. Wszystkich części jest może ze 30. Nie jest to też model, który można kształtować zgodnie z własnym widzimisię (jak np. elementy Sektora Imperialnego). Tu mamy jeden cel, i bez większych ingerencji cążkowo-skalpelowych raczej poprzestaniemy na zmianie miejsc linkowanych laserów. Odbija się to też niestety na jakości szczegółów.
Bardzo dobrze widać to w przypadku czaszki gwardzisty w hełmie na pierwszym zdjęciu, czy lasguna na drugim, no i oczywiście w obu przypadkach na szmatce pod czaszką. Można oczywiście użyć dłutka i usunąć kolący w oczy nadmiar plastiku, ale, powtórzę, czy za taką cenę nie można było dać wypraski z bitsami, które po przyklejeniu wyglądałyby o niebo lepiej?
No i na koniec rzeczona cena - 169 zł według cennika GW. Dużo to czy mało? Odpowiedź pozostawiam Wam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz