Generalnie muszę przyznać, że słowo rymowane do mnie nie przemawia. Nie rozumiem go, i już. Z jednym wyjątkiem. W dzieciństwie utwór ten był mi czytany bardzo często, i do dziś mam do niego duży sentyment. Postanowiłem ozdobić go odpowiednimi zdjęciami z rozgrywek w Napoleona, jako najbliższego epoce, i zaprezentować na 184 rocznicę upadku Reduty Nr 54.
W tym miejscu chciałbym podziękować Torgillowi, Schtrasnemu i Fromholdowi za udostępnienie zdjęć do niniejszej publikacji.
Adam Mickiewicz - Reduta Ordona
Nam strzelać nie kazano. - Wstąpiłem na działo
I spójrzałem na pole; dwieście armat grzmiało.
Artyleryi ruskiej ciągną się szeregi,
Prosto, długo, daleko, jako morza brzegi;
I widziałem ich wodza: przybiegł, mieczem skinął
I jak ptak jedno skrzydło wojska swego zwinął;
Wylewa się spod skrzydła ściśniona piechota
Długą czarną kolumną, jako lawa błota,
Nasypana iskrami bagnetów. Jak sępy
Czarne chorągwie na śmierć prowadzą zastępy.
Przeciw nim sterczy biała, wąska, zaostrzona,
Jak głaz bodzący morze, reduta Ordona.
Sześć tylko miała armat; wciąż dymią i świecą;
I nie tyle prędkich słów gniewne usta miecą,
Nie tyle przejdzie uczuć przez duszę w rozpaczy,
Ile z tych dział leciało bomb, kul i kartaczy.
Patrz, tam granat w sam środek kolumny się nurza,
Jak w fale bryła lawy, pułk dymem zachmurza;
Pęka śród dymu granat, szyk pod niebo leci
I ogromna łysina śród kolumny świeci.
Tam kula, lecąc, z dala grozi, szumi, wyje.
Ryczy jak byk przed bitwą, miota się, grunt ryje; -
Już dopadła; jak boa śród kolumn się zwija,
Pali piersią, rwie zębem, oddechem zabija.
Najstraszniejszej nie widać, lecz słychać po dźwięku,
Po waleniu się trupów, po ranionych jęku:
Gdy kolumnę od końca do końca przewierci,
Jak gdyby środkiem wojska przeszedł anioł śmierci.
Gdzież jest król, co na rzezie tłumy te wyprawia?
Czy dzieli ich odwagę, czy pierś sam nadstawia?
Nie, on siedzi o pięćset mil na swej stolicy,
Król wielki, samowładnik świata połowicy;
Zmarszczył brwi, - i tysiące kibitek wnet leci;
Podpisał, - tysiąc matek opłakuje dzieci;
Skinął, - padają knuty od Niemna do Chiwy.
Mocarzu, jak Bóg silny, jak szatan złośliwy,
Gdy Turków za Bałkanem twoje straszą spiże,
Warszawa jedna twojej mocy się urąga,
Podnosi na cię rękę i koronę ściąga,
Koronę Kazimierzów, Chrobrych z twojej głowy,
Boś ją ukradł i skrwawił, synu Wasilowy!
Car dziwi się - ze strachu. drzą Petersburczany,
Car gniewa się - ze strachu mrą jego dworzany;
Jest Car. - Car gniewny: umrzem, rozweselim Cara.
Posłany wódz kaukaski z siłami pół-świata,
Wierny, czynny i sprawny - jak knut w ręku kata.
Ura! ura! Patrz, blisko reduty, już w rowy
Walą się, na faszynę kładąc swe tułowy;
Już czernią się na białych palisadach wałów.
Jeszcze reduta w środku, jasna od wystrzałów,
Czerwieni się nad czernią: jak w środek mrowiaka
Wrzucony motyl błyska, - mrowie go naciska, -
Zgasł - tak zgasła reduta. Czyż ostatnie działo
Strącone z łoża w piasku paszczę zagrzebało?
Czy zapał krwią ostatni bombardyjer zalał?
Zgasnął ogień. - Już Moskal rogatki wywalał.
Gdzież ręczna broń? - Ach, dzisiaj pracowała więcej
Niż na wszystkich przeglądach za władzy książęcej;
Garstkę naszych walczącą z Moskali nawałem.
Gdy godzinę wołano dwa słowa: pal, nabij;
Gdy oddechy dym tłumi, trud ramiona słabi;
A wciąż grzmi rozkaz wodzów, wre żołnierza czynność;
Na koniec bez rozkazu pełnią swą powinność,
Na koniec bez rozwagi, bez czucia, pamięci,
Na koniec bez rozkazu pełnią swą powinność,
Na koniec bez rozwagi, bez czucia, pamięci,
Broń od oka do nogi, od nogi na oko:
Aż ręka w ładownicy długo i głęboko
Szukała, nie znalazła - i żołnierz pobladnął,
Nie znalazłszy ładunku, już bronią nie władnął;
I uczuł, że go pali strzelba rozogniona;
Takem myślił, - a w szaniec nieprzyjaciół kupa
Już łazła, jak robactwo na świeżego trupa.
Pociemniało mi w oczach - a gdym łzy ocierał,
Słyszałem, że coś do mnie mówił mój Jenerał.
On przez lunetę wspartą na moim ramieniu
Długo na szturm i szaniec poglądał w milczeniu.
Na koniec rzekł; "Stracona". - Spod lunety jego
Wymknęło się łez kilka, - rzekł do mnie: "Kolego,
Wzrok młody od szkieł lepszy; patrzaj, tam na wale,
Znasz Ordona, czy widzisz, gdzie jest?" - "Jenerale,
Czy go znam? - Tam stał zawsze, to działo kierował.
Nie widzę - znajdę - dojrzę! - śród dymu się schował:
Lecz śród najgęstszych kłębów dymu ileż razy
Widziałem rękę jego, dającą rozkazy. -
Widzę go znowu, - widzę rękę - błyskawicę,
Wywija, grozi wrogom, trzyma palną świécę,
Biorą go - zginął - o nie, - skoczył w dół, - do lochów"!
"Dobrze - rzecze Jenerał - nie odda im prochów".
Tu blask - dym - chwila cicho - i huk jak stu gromów.
Zaćmiło się powietrze od ziemi wylomów,
Harmaty podskoczyły i jak wystrzelone
Toczyły się na kołach - lonty zapalone
Nie trafiły do swoich panew. I dym wionął
Prosto ku nam; i w gęstej chmurze nas ochłonął.
I nie było nic widać prócz granatów blasku,
I powoli dym rzedniał, opadał deszcz piasku.
Spojrzałem na redutę; - wały, palisady,
Działa i naszych garstka, i wrogów gromady;
Wszystko jako sen znikło. - Tylko czarna bryła
Ziemi niekształtnej leży - rozjemcza mogiła.
Tam i ci, co bronili, -i ci, co się wdarli,
Choćby cesarz Moskalom kazał wstać, już dusza
Moskiewska. tam raz pierwszy, cesarza nie słusza.
Tam zagrzebane tylu set ciała, imiona:
Dusze gdzie? nie wiem; lecz wiem, gdzie dusza Ordona.
On będzie Patron szańców! - Bo dzieło zniszczenia
W dobrej sprawie jest święte, Jak dzieło tworzenia;
Bóg wyrzekł słowo stań się, Bóg i zgiń
wyrzecze.
Kiedy od ludzi wiara i wolność uciecze,
Kiedy ziemię despotyzm i duma szalona
Obleją, jak Moskale redutę Ordona -
Karząc plemię zwyciężców zbrodniami zatrute,
Bóg wysadzi tę ziemię, jak on swą redutę.
Super wpis. Bardzo zgrabne i udane połączenie!
OdpowiedzUsuńDzięki! Trochę nad tym posiedziałem, ale wydaje mi się, że wyszło dobrze :)
UsuńCzapki z głów. Podziwiam.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podoba :)
UsuńBardzo patriotycznie. Świetnie wybrana forma przekazu. W doskonały sposób łączy propagowanie kultury narodu i wargaming.
OdpowiedzUsuńSchtrasny
Dziękuję, starałem się :)
UsuńBrawo.
OdpowiedzUsuńSeeM
Dzięki!
UsuńSzkoda tylko że Mickiewicz się pomylił bo Ordon przeżył ;)
OdpowiedzUsuńPomijając fakt, że nie on tą redutą dowodził. Ale to ku pokrzepieniu serc pisane było, i nawet sam zainteresowany nie dał rady tego odkręcić ;)
UsuńOrdon?! Słyszałem że nie żyjesz! :D
OdpowiedzUsuńNie spodziewałem się po koledze takiego artyzmu :)
OdpowiedzUsuńNo wiesz, jedni są geniuszami w sprawach tortów, a inni starają się zgrać zdjęcia z tekstem ;)
UsuńGenialne! Brawa!
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
UsuńSuper pomysł. Skorzystam z idei w przyszłości :).
OdpowiedzUsuńDzięki Sławku! Miło mi będzie przeczytać :)
UsuńWy tu pitu pitu, a to jest prawdziwy los reduty Ordona pod rządami jakże miłościwej HGW: http://prawy.pl/z-kraju/10521-ostro-o-reducie-ordona-w-184-rocznice
OdpowiedzUsuńNiestety nie tylko ten zabytek jest niszczony, choć tu akurat jest to w najgorszy możliwy sposób (w biały dzień, przy aprobacie politykierów).
UsuńKilka lat temu byłem na Wolinie. Tam, w miejscu budowy Gazoportu, piętrzą się resztki zniszczonych bunkrów. Oczywiście to nie to samo, co Reduta 54, ale dobrze uwidacznia miejsce, gdzie wielu dysydentów ma naszą historię. Tylko "kasa, Misiu, kasa"...
Niestety, w tym kraju może być lepiej tylko wtedy, gdy pojawi się drugi Dziadek... Rozmarzyłem się (jak autor tekstu).
Kasa, nie kasa. Są ludzie, którym historia Rzeczpospolitej leży na sercu. Trzeba się tylko chcieć rozejrzeć dookoła siebie. Ostatnio byłem na, zorganizowanym w małej miejscowości, spotkaniu z Leszkiem Żebrowskim. Sala wypełniona po brzegi. Ludzie są - potrzebują iskry. Reduta taką iskrą jest - z tego co wiem, to "dookoła" niej zebrało się sporo ludzi dobrej woli. Gdyby nie oni, to już dawno w miejscu reduty stałby "prześliczny" biurowiec/apartamentowiec.
UsuńI jedno - nie znoszę, gdy mówi się o Polsce "tenkraj" jak czyni to "premiera" Kopacz. Masz karę - na jutro napisz 100 razy na kartce: "Polska". Za każdy dzień zwłoki +100.
Ponieważ nie jest to blog polityczny, tylko figurkowo-różny, to powiem w skrócie tak - masz rację, i jej (w moim odczuciu) nie masz. Więc kary nie przyjmuję.
Usuń