piątek, 5 kwietnia 2013

Planszówkowe popołudnia - Gra o tron

Pomimo, iż miałem pisać relację z Pyrkonu (i pozostała mi do opisania już tylko niedziela), wrzucam coś "na rozgrzewkę".
Dziś miałem w końcu okazję zagrać w słynną grę planszową Gra o tron.
Do rozgrywki zasiedliśmy w czwórkę. Asia wylosowała Greyjoy'ów, Sky - Barathreonów, Darek (wprowadzający nas w arkana gry) - Lannisterów, a ja - Starków. Niestety, nie udało nam się zgromadzić pełnej ekipy (6 osób), przy której gra pokazuje swoje najlepsze oblicze.
Plansza przedstawia krainy Westeros, podzielone na prowincje kontrolowane (lub nie) przez poszczególnych graczy. Na starcie każdy z graczy ma zwykle 2 prowincje (w tym swoją stolicę) i 5 jednostek (piechota, rycerstwo lub statki). Do tego mamy zestaw dowódców, poprawiających nasze statystyki, i dodających swoje bonusy naszym armiom podczas starć. Mamy też pięć żetonów władzy, za które, podczas tajnej licytacji, kupujemy sobie wpływy w trzech dziedzinach (tron, miecz i kruka) - czyli jak w prawdziwym życiu, przynajmniej u nas... Celem gry jest uzyskanie kontroli nad 7 miastami.
Gracze za pomocą wydawanych rozkazów poruszają lub rekrutują swoje armie, zdobywają żetony władzy, mogą też uniemożliwiać wydawanie rozkazów przeciwnikom. Kolejność ich wykonywania zależna jest od pozycji gracza na tabeli wpływów. Dodatkowo, mamy co turę wydarzenia, które potrafią poważnie namieszać na planszy. Solą gry jest duża interakcja pomiędzy graczami. Przymierza i sojusze zawierane są często po to, aby je zaraz zerwać i pogrążyć przeciwnika a wszystko po to, aby wygrać grę o tron.
Jako, że Asia i ja graliśmy w ten tytuł po raz pierwszy, dostaliśmy na początku pewne fory. W praktyce oznaczało to, że atakowaliśmy (i wykrwawialiśmy) się wzajemnie, a Darek i Sky konsekwentnie dążyli do zwycięstwa. Gdy stwierdziliśmy, że nasze wyrzynanie się nie ma sensu, i postanowiliśmy pomieszać nieco szyki liderom, było już za późno. Pierwszy atak Darka na Bliźniaki kontrolowane przez Aśkę skończył się eksterminacją obrońców, i spowodował, że zamiast atakować Sky'a (dysproporcja sił spowodowałaby, że byłaby to szarża lekkiej brygady), wykorzystałem okazję i przejąłem jeden z zamków Greyjoyów. Niestety, zaraz po tym Sky zdobył siódmy zamek, i wygrał grę.
Gra jest bardzo przyjemna. Co prawda pierwsza rozgrywka trwa dość długo, jednak kolejne, dzięki zapoznaniu się z zasadami, są już dużo szybsze. My 7 tur rozgrywaliśmy od 17.30 do 22, jednak, jak pisałem, było dwóch całkowicie zielonych graczy, a dwóch musiało sobie odświeżyć zasady. Gra jest wyraźnie nastawiona na komplet graczy - 6 - i to jest jej największa wada. Zebranie tylu chętnych jest nie lada problemem. Przy mniejszej liczbie gra traci nieco na balansie (przy czterech gracze Barathreonów i Lannisterów mają bardzo bliską drogę na południe, gdzie są praktycznie niebronione miasta), i wymaga od wszystkich graczy pewnego doświadczenia. Niemniej, gra jest warta czasu nad nią spędzonego,

2 komentarze:

  1. aGoT to na równi moja ulubiona planszówka z Twiglightem, Battelstar Galacticą i Arkham Horror. A że przeczytałem wszystkie książki rozgrywka jest jeszcze bardziej pasjonująca. Polecam drugą edycję gry, kumpel kupił, jest z dodatkami i w polskiej wersji językowej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężko mi rzec, w którą edycję graliśmy, bo plansza jest nieco inna niż na tej fotce (tej, na której graliśmy, nie znalazłem na szybko). Jak pisałem, gra bardzo mi się podoba. Niestety, jej główną wadą jest ilość graczy, u mnie ciężka do przeskoczenia. Ale chętnie zagram jeszcze raz, i liczę na to, że będzie komplet graczy.

      Usuń