Jako że na dziś nie mam czym Was zanudzić, postanowiłem zrobić prapremierę kolejnego odcinka cyklu "3 Wojna Solarna", zanim jeszcze pojawi się ona na naszej stronce Full Thrusta. Dla niewtajemniczonych - cykl jest zbeletryzowaną wersją raportów bitewnych, jakie rozegrałem ja lub moi znajomi (w mojej obecności rzecz jasna). Wszystkie zamieszczone tu rzeczy wydarzyły się prawie tak, jak to zostało opisane ;)
Rysunki są autorstwa Przemka "Mortaia".
- Za dwie minuty wychodzimy z nadprzestrzeni, fraulein.
Kapitan zur see Inga von Tannenberg skinęła głową nie odrywając wzroku od monitora taktycznego, trzymając w dłoni szklaneczkę ze sznapsem. Siedziała w fotelu dowódcy „Fryderyka Barbarossy” - pancernika klasy Maria von Burgund, będącego okrętem flagowym Zespołu Uderzeniowego „Adler”. W jego skład wchodziły również „Hessen” i „Hannover”, dwa ciężkie krążowniki klasy Margraf, oraz S 149, S 141 (niszczyciele klasy Walburg), V 188 i V 147 (niszczyciele klasy Walburg/R). Całości dopełniał „Planet”, okręt desantowy klasy Prinz Heinrich.
Spojrzała na zegar odmierzający czas do wyjścia, dopiła zawartość szklaneczki jednym łykiem i odstawiła ją na stojak. Nie była to jej normalna praktyka (była wręcz przeciwna piciu w czasie służby), jednak tym razem nie było to normalne zadanie. 8 godzin wcześniej do Kwatery Głównej Sojuszu NKA-NLS dotarły dane od agenta Thomasa, zawierające m.in. upragnioną lokalizację i siły osłonowe stoczni Nowy Bajkonur. Znajdowała się ona od dawna wysoko na liście priorytetowych celów marynarki, jednak do tej pory nie udało się jej zlokalizować. Aż do teraz. Co prawda czerwoni próbowali na wszelkie możliwe sposoby uniemożliwić dostarczenie danych do dowództwa, jednak przewidująca Admiralicja NKA wysłała kopię danych statkiem kurierskim, wysuwając na pożarcie przeciwnikowi konwój StarPQ17. Zgodnie z planem konwój został zmasakrowany (choć według raportów odpowiadał za to kapitan krążownika pomocniczego), a plany dotarły bez przeszkód dostarczone przez kuriera. Spowodowały one małą burzę, w wyniku której do jej trzech ciężkich jednostek na prędce dokooptowano część 4 Flotylli niszczycieli, dodano statek desantowy i wysłano do ataku. Jednak nie brak zgrania zespołu był największą bolączką dowodzącej. Siły obronne składały się z dwóch superniszczycieli typu Triest, oraz dwusektorowego fortu typu LaRepublique. Jednak według danych wywiadu, nieprzyjaciel wysłał już posiłki w postaci dwóch zespołów wydzielonych w celu zwiększenia sił osłonowych stoczni. Według teoretyków, powinna mieć dość czasu, aby uporać się z osłoną, wprowadzić na pokład stoczni grupy desantowe, mające zabrać dane nowych systemów uzbrojenia, zniszczyć obiekt i uciec przed przybyciem posiłków. Tyle, że w praktyce podobne wyliczenia zwykle brały w łeb.
- Przygotować się do wyjścia. Pełna gotowość stanowisk obrony bezpośredniej.
- Jawohl fraulein!
Von Tannenberg spojrzała na licznik. 6 sekund do powrotu… 5… 4… przełknęła ślinę na myśl o reakcji organizmu na wyjście z nadprzestrzeni… 3… 2… 1…
- Powrót!
* * *
- Mon capitaine, ślad wyjścia z nadprzestrzeni!
Capitaine de vaisseau Jean-Francois de Treville spoglądał z pozornym spokojem na ekrany sensorów dalekiego zasięgu. Wiedział, że to tylko oszukiwanie samego siebie, jednak wciąż miał nadzieję, że to jeden z zespołów wydzielonych mających wzmocnić osłonę stoczni po tym, jak jej lokalizacja przestała być tajemnicą.
- Jakie informacje o składzie i przynależności?
- System S-W analizuje dane. Sygnatury napędów wskazują na pancernik, dwa ciężkie krążowniki, cztery niszczyciele i transportowiec… To nasi?
De Treville znał odpowiedź, jak tylko usłyszał skład zespołu. Żaden zespół wydzielony, ani EWS ani FSE, nie posiadał w swoim składzie transportowców, które tylko go spowalniały. A mając świeżo w pamięci rozkaz admirała Robespierrea, miał pełną świadomość, czym jest ta jednostka.
- Nie wiem. Na wszelki wypadek ogłosić alarm bojowy fortu.
- Oui capitaine!
* * *
- Zespół w szyku fraulein!
Von Tannenberg spojrzała na ekran taktyczny. Widniały na nim, poza jej jednostkami, dwa niszczyciele przeciwnika i fort. Oraz stocznia.
- Czy skanery wykazują obecność innych jednostek w systemie?
- Nie fraulein! Brak również śladów niedawnych wejść i wyjść z systemu. Wygląda na to, że są sami.
Pokiwała głową w zadowoleniu.
- Nie przerywać skanowania. Chcę od razu wiedzieć, gdy ktoś wpadnie do nas z wizytą.
- Jawohl fraulein!
- Odległość od celu?
- 60 i maleje. Jednostki lekkie wroga rozpraszają się.
- Przekazać na pozostałe jednostki – formacja Votan-3. Niszczyciele zająć się jednostkami lekkimi, „Hessen” i „Hannover” w szyku atak na fort. „Planet” pozostać poza zasięgiem rakiet wroga.
Spokojnie obserwowała, jak niszczyciele rozdzielają się na dwie grupy, w skład której wchodził jeden konwencjonalny i jeden rakietowy, i nabierając rozpędu odchodzą na boki celem oflankowania przeciwnika. Jej „Fryderyk Barbarossa” szedł w środku klina uderzeniowego, po obu stronach mając ciężkie krążowniki. Okręt desantowy zwolnił i utrzymując niewielką prędkość zaczął powoli zdążać w stronę celu.
Niszczyciele przeciwnika rozpoczęły manewry oskrzydlające formację, próbując obejść zespół z obu flank. Wychodząc prosto pod lufy obu grup niszczycieli, których manewry zasłonięte były przez planetoidy systemu. „Doskonale” pomyślała „Trzeba szybko uporać się z lekkimi jednostkami, bo z obroną stacjonarną może nie być tak łatwo. Jeżeli niszczyciele nie wystrzelą wszystkich ra… Co u licha??”. Patrzyła najpierw ze zdziwieniem, a potem z rosnącą furią w oczach, jak obie grupy niszczycieli zaczęły nagle wykonywać dziwne zwroty, jakby ich sternicy byli nawaleni jak messerschmitty i zaczynali tańczyć break dance na bosaka. Przez moment odebrało jej mowę. Z osłupienia wyrwał ją głos EXO, kapitanluetnanta Erwina von Falkenhaima.
- Hans, was is das? Łącz mnie z tymi ferfluchte łachmyten!
- Jawohl! …nie ma połączenia, chyba siadły im systemy!
EXO miał na końcu języka soczystą wiązankę, która dość dokładnie opisywała relacje międzyludzkie panujące pomiędzy członkami załóg feralnych niszczycieli, ich rodzinami oraz wszelakiego rodzaju zwierzętami domowymi i dzikimi, jakie się w ich okolicy znajdowały, ale rzut oka na twarz von Tannenberg spowodował, że powyższy opis postanowił zachować dla siebie. A przynajmniej do momentu, gdy będzie miał sposobność spotkać się z załogami lekkich jednostek osobiście, co przyrzekł sobie uczynić przy pierwszej możliwej sposobności. Spojrzał na ekran taktyczny, i zamarł zrozumiawszy ciszę z jej strony.
W czasie, gdy obie grupy niszczycieli zaczęły wracać na pierwotny kurs (czy to po restarcie systemów, czy po wsadzeniu w kaftany pijaków, którzy dorwali się do sterów), przeciwnicy wyszli na czyste pozycje i odpalili rakiety. Te szybko zbliżały się do celu, całkowicie ignorując wabie i inne systemy zagłuszające. Pomimo huraganowego ognia systemów obronnych, pociski osiągnęły cele. S 141 i V 188 zniknęły w rozbłyskach eksplozji. Na mostku „Barbarossy” zaległa cisza, przerwana po chwili przez lodowato spokojny głos.
- Odległość do fortów?
- 36 i maleje, fraulein!
- Przekazać na krążowniki – cel obrona stacjonarna. Strzelać bez rozkazu!
- Jawohl fraulein!
* * *
- Capitain, „Paris” i „Lyon” zgłaszają zniszczenie dwóch jednostek wroga!
De Treville spojrzał na ekran i lekko się skrzywił. Owszem, statystycznie dwie jednostki mniej. Szkoda tylko, że to niszczyciele, a nie któryś z krążowników. „Z drugiej strony, zawsze coś, i wpłynie pozytywnie na morale.” pomyślał „Przynajmniej na nasze.”.
- Kiedy przeciwnik wejdzie w zasięg rakiet?
- Za 30 sekund. Jest już w zasięgu baterii energetycznych. Lieutenant Foch melduje o trafieniu w sekcję 1 fortu. Przeciwnik koncentruje na nim ogień.
- Przekażcie obu sekcjom, że mają wystrzelić rakiety, gdy tylko przeciwnik wejdzie w zasięg skuteczny.
- Oui capitain!
* * *
- Uzyskujemy trafienia w fort numer 1, fraulein, jednak ciężko się przebić przez ich osłony.
Von Tannenberg zmrużyła oczy, wpatrując się w ekran taktyczny.
- Nie przerywać ostrzału. Odległość od fortów?
- 31 i maleje. Za 30 sekund wejdziemy w zasięg maksymalny ich rakiet. Zgodnie z zaleceniem krążowniki wykonują manewr rozproszenia.
Kapitan pokiwała głową i skupiła się na odczytach. Sensory dalekiego zasięgu wskazywały na coraz poważniejsze uszkodzenia w strukturze fortu nr 1, jednak jego sprawność bojowa pozostawała nienaruszona. Tymczasem niszczyciele zaczęły prowadzić ostrzał jednostek przeciwnika, szybko zbliżając się do siebie.
- Wróg wystrzelił rakiety fraulein!
- Aktywować systemy defensywne!
- Jawohl fraulein!
Cztery grupy rakiet dalekiego zasięgu, w sumie 24 pociski, mknęły przez mrok kosmosu w kierunku jej głównych sił. Systemy obrony elektronicznej zdołały zmylić część z nich, a działka obrony bezpośredniej zniszczyły kolejne, jednak i tak 5 pocisków odnalazło cel i eksplodowało w pobliżu „Fryderyka Barbarossy”. Na moment zgasło oświetlenie mostka i uruchomiły się systemy awaryjne, jednak po chwili zasilanie wróciło do normy.
- Meldować o uszkodzeniach!
- Uszkodzenie pancerza i poszycia w przedziałach 24-31 oraz 63-78. Uszkodzenie dwóch baterii 3 klasy, jednej 2 klasy i dwóch systemów obrony bezpośredniej. Zniszczone jedno stanowisko kierowania ogniem.
- Jaka sytuacja na „Hessen” i „Hanoverze”?
- Nie odniosły uszkodzeń, fraulein.
Kiwnęła głową i spojrzała na ekran. Czuła, że cos jej umknęło w ogniu walki. Nagle zamarła. Rozkazała „Planetowi” pozostać na tyłach formacji, w celu uchronienia go przez ogniem rakietowym przeciwnika. Teraz pomiędzy jej szpicą a okrętem desantowym utworzyła się luka, w której teraz znalazły się oba wrogie niszczyciele.
- Do wszystkich! Zniszczyć wrogie niszczyciele!
- Jawohl fraulein!
Patrzyła, jak „Hessen” bierze na cel jeden z niszczycieli, posyłając w jego kierunku zabójczą lawinę ognia. Drugi stał się celem salwy rakietowej, wystrzelonej z V 147. Niestety, nie mogło to już cofnąć nieuchronnego. Zanim obie wrogie jednostki zniknęły w rozbłyskach eksplodujących reaktorów, zdążyły wystrzelić w kierunku „Planeta” salwy pocisków kierowanych. Pomimo rozpaczliwych uników, i ostrzału ze wszystkich dostępnych działek, eksplozja czterech głowic zamieniła go w supernową. „A więc nici z technologii.” pomyślała „Scheise!”. Zamknęła na moment oczy, a gdy je ponownie otworzyła, nawet von Falkenhaim cofnął się od bijących z nich błyskawic.
- Hans, połącz z całym zespołem. Do wszystkich – kurs na stocznię! Pełny ogień na forty.
- Ale rozkazy, fraulein… kończy się nam czas…
Zmusiła się do spokoju, choć miała ochotę potrząsnąć nim tak, żeby wybić mu z głowy głupie pytania. Od tego w końcu był.
- Nie odlecimy stąd, dopóki pozostanie tu choć kamień na kamieniu (swoją drogą, pomyślała, ciekawe skąd się to dziwne stwierdzenie wzięło). I to choćbym miała stoczyć walkę z całą flotą czerwoną!
Na mostku zaległa cisza, a powietrze stało się nad wyraz gęste.
* * *
- Capitain, „Paris” i „Lyon” zniszczone, jednak udało się zlikwidować wrogi desantowiec.
„Choć tyle dobrego” pomyślał de Treville i spojrzał na chronometr. Według rozkazów, za trzy cykle powinny pojawić się posiłki. Tylko czy zdążą?
Otrząsnął się i spojrzał na podręczny ekran konsolety. To, co zobaczył, nie nastrajało go optymistycznie. Przeciwnik nie tylko się nie wycofał, ale zwiększył prędkość i wzmógł ostrzał fortów. Raporty uszkodzeń spływające od ekip naprawczych nie pozostawiały złudzeń – pierwsza sekcja coraz bardziej przypominała dryfującą stertę złomu. Zniszczone zostały ekrany, większość baterii i systemów kierowania ognia. Sprawne systemy odgryzały się jeszcze wrogowi, jednak nie wiele mogły już zrobić.
- Luis, czy lieutenant Foch przeniósł się ze sztabem do sekcji 2?
- Oui capitain! Szczątkowa obsada prowadzi jeszcze ostrzał ze sprawnych baterii, niektórzy mają odciętą drogę ewakuacji, wiec zostaną skierowani do kapsuł. O ile jeszcze są sprawne…
Popatrzyli na siebie w milczeniu. Załogę dwustrefowego fortu LaRepublique stanowiło 25000 ludzi. Część z 12500 udało się ewakuować do sekcji drugiej, zanim dehermetyzacja nie spowodowała zamknięcia się grodzi łączących obie części. A było ich niewielu, według wstępnych szacunków ok. 1500.
Rozmyślania przerwał cichy jęk dobiegający od jednej z konsoli. Odruchowo spojrzeli na ekran – w miejscu ikony sekcji pierwszej ziała czarna dziura. Sensory wykazały wzrost promieniowania, co wskazało na powód zagłady modułu. Wrogie jednostki liniowe skoncentrowały ogień ze sprawnych baterii na sekcji numer 2. Ponieważ odległość coraz bardziej malała, z obu stron do walki włączyły się już nawet systemy obrony bezpośredniej. W bitewnym zgiełku nikt nie zwrócił uwagi na samotny niszczyciel, zbliżający się w stronę stoczni.
* * *
- Fraulein?
Inga von Tannenberg odwróciła wzrok od konsolety i spojrzała na oficera taktycznego. Dzięki agresywnemu ruszeniu naprzód, nie tylko druga salwa rakiet nie wyrządziła jej jednostkom większych szkód, ale również zdołała unieszkodliwić jeden z fortów. Teraz jej siły skoncentrowały się na drugim, który de facto nie był oddzielną jednostką, a częścią większej konstrukcji. Ze względu na uszkodzenia prawej burty, sternik zmuszony był odwrócić statek lewą w stronę umocnień. Dzięki temu uzyskano zmniejszenie prędkości, co wpłynęło korzystnie na celność, ale mogło być zabójcze w razie pojawienia się posiłków wroga.
- Tak Hans?
- Kapitanleutnant von Wirst z V 147 zgłasza gotowość rakiet do wystrzelenia. Prosi o potwierdzenie celu – fort numer 2.
Von Tannenberg powstrzymała się od skrzywienia się na dźwięk nazwiska. W końcu to nie jego wina, że systemy energetyczne na Walburgach były zawodne. O ile to był problem z systemem… Ale to już dokładnie sprawdzi, jeśli się stąd wydostaną. Poza tym, musiała przyznać, że zniszczenie pojedynczą salwą rakietową szybkiego francuskiego niszczyciela było nie lada wyczynem. Potrząsnęła głową.
- Niech się wstrzyma, musimy jeszcze zniszczyć stocznię. Ma czekać na rozkaz i nie rzucać się w oczy. Nie tak, jak na początku bitwy!
-Jawohl fraulein! I…
- Tak?
- Kończy nam się czas, fraulein…
- Wiem.
* * *
De Treville potarł dłonią czoło. Sytuacja była zła. Druga sekcja fortu, ostatni bastion obrony systemu i stoczni, zaczynała coraz bardziej tracić swą wartość bojową. Skoncentrowany ogień spowodował spustoszenia wśród systemów zarówno ofensywnych, jak i defensywnych. Generatory ekranów przestały działać, połowa systemów kierowania ogniem była bezpowrotnie zniszczona. Kadłub był w wielu miejscach rozpruty, co powodowało uchodzenie atmosfery i utrudniało prowadzenie akcji ratunkowych. Na domiar złego celna salwa z krążownika dotarła do mostka, zamieniając jego obsadę w krwawą miazgę. Z każdą chwilą zdolności bojowe fortu, a ściślej tego, co z niego zostało, spadały.
Było jednak coś, co powodowało, że tliła się jeszcze iskierka nadziei. Chronometr wskazywał, że posiłki powinny dotrzeć do systemu lada moment. „Trzeba zyskać na czasie” pomyślał. Obciągnął mundur, spojrzał po oficerach zgromadzonych wokoło i powiedział:
- Luis, połącz się z okrętem dowodzenia przeciwnika.
Zapadła wywołana szokiem cisza, którą po chwili przerwał wywołany.
- Ale capitain… co..?
- Poddajemy się.
- Myśli Pan, że odpowiedzą?
- Wątpię.
* * *
- Fraulein, transmisja ze stoczni. Poddają się.
Inga von Tannenberg spojrzała na ekran, gdzie właśnie zgasła ikona drugiego fortu, po czym przeniosła wzrok na licznik odmierzający czas.
- Wprowadzić koordynaty skoku w kierunku Nowy Hamburg. Nadać do pozostałych jednostek. I uruchomić bezpośrednie połączenie z von Wirstem.
- Jawohl fraulein!
Po chwili na ekranie pojawiła się krótko ostrzyżona, jasnowłosa postać w mundurze z dystynkcjami kapitanleutnanta. Na widok dowodzącej stanęła na baczność.
- Kapitanleutnant von Wirst melduje się!
- Kapitanie, czy wszystko gotowe do skoku?
- Jawohl fraulein!
- W każdej chwili mogą pojawić się posiłki, wiec nie mamy czasu. Nieprzyjacielska stocznia poddaje się, jednak nie możemy pozwolić, aby pozostała w rękach wroga. Takie otrzymaliśmy rozkazy, i ufam, że to Pan rozumie.
- Jawohl fraulein!
- Proszę więc zrobić użytek ze swych rakiet, i natychmiast wykonać skok. Ufam, że tym razem mnie Pan nie zawiedzie, kapitanie?
- Nie zawiodę fraulein!
- Doskonale – stwierdziła i przerwała połączenie.
* * *
Ostatnią rzeczą, jaką widział capitaine de vaisseau Jean-Francois de Treville, była salwa sześciu rakiet zmierzająca nieuchronnie w stronę stoczni. Później nastąpiła eksplozja, i nastała ciemność.
* * *
- Towarzyszu admirale, mamy pełny odczyt systemu. Brak odczytów sygnatur napędów. Świerzy ślad skoku w nadprzestrzeń. Są również liczne sygnały kapsuł ratunkowych.
Najmłodszy stopniem oficer flagowy w Czerwonej Flocie pokiwał głową i spojrzał na swojego komisarza. Wspólne przeżycia, choć wcale nie najdłuższe, pozwoliły wypracować zasady bardzo owocnej, jak na standardy EWS, współpracy pomiędzy oficerem floty a politycznym, co poskutkowało (nie współpraca, a raczej opinia politruka) awansem jednego z najzdolniejszych oficerów na upragniony stopień i objęcie dowodzenia nad dwoma grupami wydzielonymi. Miały one wzmocnić obronę systemową stoczni Nowy Bajkonur, lecz pomimo lotu z maksymalną możliwą prędkością spóźniły się. W przestrzeni unosiły się dopalające się szczątki, będące jeszcze niedawno dumą i oczkiem w głowie Admiralicji EWS. Stocznia-laboratorium, oraz ochraniające ją forty zostały zmiażdżone pancerną pięścią, której sile nie mogły się oprzeć. Teraz mieli do wyboru dwie możliwości – podjąć akcję ratowania tych, którzy przeżyli w kapsułach, lub lecieć za sprawcami, pozostawiając ocalonych na pastwę samotnej śmierci.
- Co pan proponuje, towarzyszu kapitanie? – spytał Igor Pestkow, spoglądając spod przymrużonych powiek na dowodzącego.
- Nasze rozkazy są jasne. Musimy znaleźć i zniszczyć sprawców tego wydarzenia. Jest jednak jedna kwestia, która…
- Tak? – w oczach politruka błysnęło zainteresowanie.
- Straciliśmy ostatnio dużo załóg, towarzyszu Igorowiczu. Czy możemy sobie pozwolić na stratę kolejnych, tym bardziej mających wiedzę wyniesioną z pracy w tej stoczni?
- Hmm… Jak dokładne są odczyty śladu skoku, towarzyszu lejtnancie?
Zapytany spojrzał na komisarza, potem na Jakowlewa, który minimalnie skinął głową. W oczach młodego lejtnanta błysnęło zrozumienie, gdyż odwrócił się do konsolety, spojrzał na odczyty, i odpowiedział.
- Prawdę mówiąc, nie są zbyt dokładne, towarzyszu komisarzu. Minęło już trochę czasu, a do tego po ostatniej walce sensory nie są do końca skalibrowane. Ponadto, jeśli wykonali więcej niż dwa skoki, mamy niewielka szansę, żeby ich przechwycić…
- Czyli tak naprawdę nie wiemy, kiedy i gdzie dokładnie skoczyli? – spytał nieco ostrzej Pestkow.
- Nie, towarzyszu komisarzu!
- W takim razie nie mogę pozwolić, żeby jakieś mgliste przypuszczenia wpłynęły na nasze działania! Rozkazuję przeprowadzić akcję ratowniczą! Jeszcze dziś osobiście sporządzę raport dla dowództwa!
Jakowlew uśmiechnął się kącikiem ust.
- Tak jest, towarzyszu komisarzu! Wania, rozesłać do jednostek lokalizacje kapsuł, i wypuścić kutry w celu ich przejęcia!
„Tak” pomyślał „To kolejny dzień, który przeżyjemy.”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz