środa, 11 stycznia 2012

Projekt Saturn cz.1

A oto pierwszy z moich projektów przygotowywany na Pyrkon (choć nie tylko ;) ).

Może najpierw o genezie całej zabawy. Podczas Pierwszych Manewrów Floty, zorganizowanych w Stagrafie, w czasie rozmowy z gośćmi z Poznania poruszona została kwestia terenów. Nasze planety różniły się swoją budową i wielkością (co jest widoczne na zdjęciach z relacji, zamieszczonej na stronie Full Thrusta), jednak idea pozostawała taka sama. Jedną z uwag była ta o planowanym zrobieniu przez Czakiego modelu Saturna. To obudziło we mnie dawno uśpione plany, oscylujące wokół tej najbardziej chyba widowiskowej planety naszego systemu. Oglądany podczas malowania modeli Pitch Black (taka moja metoda pracy ;) ) tylko dolał oliwy do ognia. W wyniku burzy mózgu (o projekcie nie mówiłem wcześniej nikomu) idea przerodziła się w pomysł, z pomysłu powstał plan, od którego już tylko krok do realizacji. Jednym z założeń było maksymalne zmniejszenie kosztów.

Pierwszym rzeczą była odpowiednia kulka styropianowa na planetę. Zostało to dość łatwo załatwione dzięki znalezieniu sklepu z materiałami ozdobniczymi. Zakupienie kilku kulek o średnicach od 5 do 8 cm powinno zapewnić odpowiednią ilość terenów dla dwóch stołów.
Problemem był wybór materiału na pierścień. Powinien być on lekki, dość sztywny i przeźroczysty. Mój wybór padł na uszkodzoną obwolutę na dokumenty. Wyciąłem z niej koło, w jego środku pozostawiłem trzy ramiona, a resztę usunąłem tak, aby został okrąg z trzema wspornikami do zamocowania do planety.
Tak wyglądał efekt końcowy mocowania pierścienia do planety.
Kolejnym krokiem było zrobienie wzoru pierścienia. Stwierdziłem, że najlepszy efekt uzyskam naklejając na pierścień warstwę piasku. Aby to zrobić, musiałem postarać się o jeden pomocny rekwizyt:
Ponieważ pierścień był dość elastyczny (to umożliwiło jego bezproblemowe włożenie w nacięcia w planecie), aby nałożyć piasek musiałem go usztywnić. W tym celu wykorzystałem niepotrzebne pudełko, które spreparowałem tak, jak to widać na rysunku.
Kolejnym krokiem było pokrycie pierścienia wikolem i zasypanie piaskiem. Ze względu na śliskość powierzchni, mogłem zapomnieć o pełnym pokryciu klejem, i musiałem po jego zaschnięciu uzupełniać miejsca, z których odpłynął. Bardzo zaniepokoił mnie fakt, iż przed zastygnięciem ciężar piasku powodował dość znaczne wyginanie powierzchni pierścienia po jego uniesieniu z pudełka. Na szczęście po zaschnięciu klej usztywnił pierścień tak, że przestał się on deformować.
Oto efekt końcowy pierwszego etapu - planeta gotowa do malowania.
Ale o tym w kolejnej odsłonie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz