piątek, 1 lutego 2013

Cold War Commander - pierwsze wrażenia

Co prawda jestem w trakcie zmagań remontowych, i w związku z tym miałem w nic nie grać (a co za tym idzie, nic nie pisać), ale życie potrafi weryfikować plany. Z racji tego, że mój stały sparingpartner wybiera się zarobkowo na chyba najdalszy kraniec Polski, postanowiliśmy się spotkać po raz ostatni przed jego wyjazdem i rozpracować nasz najnowszy system - Cold War Commander. Oto relacja, nieco spóźniona, ale zawsze.
Postanowiliśmy rozpocząć zabawę od małych sił, po trzy czołgi na głowę plus dowództwo. Sky wziął brytyjskie Chieftainy (z racji planowanej gry herbaciarzami), natomiast po mojej stronie stanęły T-62 spod sztandaru Krasnej Zwiezdy. Nie patrzyliśmy na koszty punktowe, istotą starcia miało być zaznajomienie się z zasadami. Polem walki był lekko pagórkowaty teren, w centrum którego znajdowała się niewielka wioska.
Pierwsza tura to zbliżanie się do siebie obu "ugrupowań". 
W drugiej turze zaczęła się esencja zabawy, czyli ostrzał. W jego wyniku straciłem jednego T-62 (okazało się z resztą, że niesłusznie, ale nic to, nie pierwsze i nie ostatnie niedopatrzenie w zasadach). W rewanżu odstrzeliłem Chieftaina, co samo w sobie było dość sporym sukcesem, gdyż jest on o klasę lepszy od T-62 (stabilizacja lufy, lepszy pancerz uwzględniony w lepszym rzucie na ochronę). Kolejne tury, to prawie wojna rodem z czasów American Civil War, gdzie dwie wrogie grupy stoją na przeciw siebie (z niewielkimi ruchami) i strzelają z czego fabryka dała.
Gdy zostało nam po jednym czołgu, do akcji wkroczyły jednostki dowódcze, i zaczęły okładać niedobitki ze swojego uzbrojenia (co prawda z późniejszych rozmów ze znawcami tematu wyszło, że mają one tylko uzbrojenie AA, ale to już szczegół ;) ). Na tym zakończyliśmy nasze testy.
Czas na podsumowanie. System jest, wbrew temu ile nam zaszło na naszą "partię", dość szybki. Pomimo sporej ilości "punktów życia" jednostek, nie jest specjalnym problemem ich wyeliminowanie.
To, co mnie osobiście najbardziej zaintrygowało (i co tu dużo nie mówić, bardzo przypadło do gustu), to sposób wykonywania akcji - dopóki jesteś w stanie zdawać testy przywódcze, dopóty możesz wykonywać kolejne akcje tą samą jednostką w JEDNEJ turze.
No i coś, co w innych moich systemach jest albo nieznane, albo dopiero nieśmiało się pojawia (wh40k, wfb) - odpowiedzi na ruchy/działania przeciwnika. I nie są to śmiechu warte reakcje w stylu "strzelamy z ujemnymi modyfikatorami" lub "przyjmujemy na klatę lub uciekamy", i to tylko w odpowiedzi na szarże. Tu odpowiedzieć można na każde działanie przeciwnika, jeżeli tylko jest w polu widzenia naszej jednostki. Ma to oczywiście swoje konsekwencje w naszej turze, ale to i tak kolosalny przeskok w stosunku do w/w systemów. Dla kogoś przyzwyczajonego do tak archaicznych systemów jak młotki, gdzie jednostka zatrzymuje się w szczerym polu czekając na ostrzał/szarżę przeciwnika, to rozwiązania rewelacyjne.

System bardzo nam się spodobał, i planujemy go rozwinąć. Czy znajdzie się jeszcze ktoś chętny w okolicy do gry, czas pokaże. Ze strony modelarskiej wykorzystaliśmy modele rodzimej produkcji - Oddziału Ósmego.

2 komentarze:

  1. W 2014 i ja spróbuję :P. Zrobię ultra modern Polaków i powalczymy o Białystok 2018 :D.

    OdpowiedzUsuń