niedziela, 29 grudnia 2013

Hobbit. Pustkowie Smauga - byłem oglądałem

W drugi dzień świąt udałem się do kina, aby obejrzeć film "Hobbit. Pustkowie Smauga". Celowo nie piszę o ekranizacji, a powody podam niżej. Zapraszam do lektury!
Na film szedłem z pewnymi obawami, jak i nadziejami. Jako fan twórczości Tokliena bałem się, jak daleko może się posunąć Jackson w ingerowaniu w oryginał. Z drugiej strony, pomysły na dodawanie scen pochodzących z dodatków do Władcy Pierścieni bardzo mi się podobały. Swoją opinię o filmie podzielę na dwie części.

Jako miłośnik Śródziemia często zastanawiałem się, czy Peter Jackson i ja czytaliśmy na pewno tę samą książkę. Akcja pokrywa się z książką tylko w ogólnym zarysie. Wizyta w domu Beorna, przeprawa przez Mroczną Puszczę, pobyt w Mieście na Jeziorze czy przebieg rekonesansu Bilba w skarbcu Smauga mają się nijak do pierwowzoru. Większość scen nie jest jakoś specjalnie rażąca, jednak akcja krasnoluda z elfką (kto oglądał, ten wie o czym mówię) czy gejowaty władca elfów przyprawiają o, delikatne mówiąc, zniechęcenie.
Na plus dałbym kolejne sceny łączące Hobbita z Władcą.
Na pewno nie nazwałbym tego filmu ekranizacją. Dużo bardziej adekwatne byłoby określenie wariacja na temat Hobbita.
Z drugiej strony, film oferuje nam naprawdę przyjemną rozrywkę. Akcja jest wartka, krajobrazy, jak zwykle, wspaniałe. Efekty specjalne i sceny walk na najwyższym poziomie, jedno do czego mogę się przyczepić, to zbyt szybkie (jak dla mnie) ruchy kamer i zmiany obrazów podczas walk - powoduje to wizualny chaos, w którym ciężko mi się czasem połapać. Generalnie ktoś, kto nie przeczytał książki, lub czytał ją dawno, powinien być zadowolony.

Żeby nie było, że wieszam tylko psy na filmie, po obejrzeniu filmu udałem się do sklepu, i kupiłem zaległy prezent od mojej lubej - dwie części karcianego Hobbita ;)

Jakiś więc pozytyw (nie jeden z resztą) znalazłem. A teraz
Ponad gór zamglony szczyt,
lećmy zanim wstanie świt,
by jaskiniom, lochom, grotom
czarodziejskie wyrwać złoto!

6 komentarzy:

  1. To ja tylko jeszcze dodam od siebie, że istnieje pojęcie określające właśnie taką wariację na temat książki w postaci filmu. Jest nim adaptacja filmowa :-) Czekam na recenzję karcianego hobbita!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zwał, tak zwał ;) Nie zmienia to faktu, że z oryginałem wspólnego ma niewiele.
      A co do karcianki, to co prawda sporo jeszcze przede mną, żeby w nią zagrać (dokończyć cykl Mrocznej Puszczy, oraz cały cykl Dwarrowfdelf), ale pewne przemyślenia i uwagi już mam, więc pewnie niedługo się nimi podzielę.

      Usuń
  2. Ten film powinien się nazywać bardziej Niedokończone opowieści niż Hobbit, ale moim zdaniem to dobrze, jako że sama książka hobbit była krótka, prosta i dedykowana dla dzieci. Cieszę się, że Jackson jako fan fantastyki był w stanie wyciągnąć z niej 200% potencjału :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak napisałem w poście, mnie również podobają się dodatkowe wstawki, łączące historię Hobbita i Władcy Pierścieni. Cały film jest również bardzo dobry z punktu widzenia ogólnej fantastyki (i jako fanowi tegoż gatunku bardzo mi się podobał).
      Jednak z punktu widzenia fana Tolkiena, film jest kichą (nie boję się użyć tego słowa). O ile pierwsza część jest jeszcze jako tako zgodna, o tyle tutaj mamy tylko zarys akcji wzięty z książki. I w tym kontekście szczerze się obawiam, co Jackson wymyśli w trzeciej części (Smaug okaże skruchę i przeprosi? Kili ożeni się z elfką?).
      Dlatego też swoją ocenę podzieliłem na dwa punkty widzenia. Mam co do niego po prostu mieszane uczucia (jak w dowcipie, gdy widzisz, jak teściowa spada w przepaść Twoim najnowszym samochodem :P)

      Usuń
  3. "Hobbit" (książka) był dla dzieci.
    "Hobbit" (film) także jest dla dzieci.
    Tylko, że dzieci przez te 80 lat się mocno zmieniły.

    Jak dla mnie ten film to za szybka galopka + wyreżyserowane walki jak w filmach z J. Chanem, czy w "Przyczajonych.../Ukrytych..." z Chin. (Bardziej to pierwsze, bo celowo humorystyczne). Niestety "delektowanie się smakiem fajkowego ziela" ("duch baśni") na tym cierpi, bo film nie ma się kiedy zatrzymać. Zresztą pokolenie ADHD by kilku minut spokoju nie wytrzymało i za wcześnie zżarło by cały popcorn czy Chipsy.
    Przynajmniej cała otoczka wizualna, jest dla oka przyjemna i w miarę zgodna z wizją Śródziemia.
    Zaś co do Kiliego i Elfki, to myślę, ze któreś jednak heroicznie zemrze przed końcem trzeciej części. Tym samym ucinając wątpliwości jak trzeba by było nazwać ewentualną hybrydę. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie zgadzam się z Tobą, a stwierdzenie "pokolenie ADHD by kilku minut spokoju nie wytrzymało i za wcześnie zżarło by cały popcorn czy Chipsy" jest bezbłędnym podsumowaniem tego filmu :)
      Chylę czoła przed zręcznością Twojego pióra.

      Usuń