czwartek, 11 września 2014

Moja chemia modelarska cz.2

Dziś druga odsłona moich wypocin o używanej przeze mnie chemii modelarskiej. Wcześniej było o farbach, a dziś o pozostałych specyfikach - zmywaczach, lakierach, płynach do kalkomanii itp.



Zmywacz do farb akrylowych

Wiele czytałem na temat używania do zmywania farbek płynu hamulcowego DOT, jednak sam nigdy go nie stosowałem. Osobiście testowałem, z bardzo pozytywnym skutkiem, Zmywacz farb akrylowych firmy Wamod.

Jak tego używać? Bierzemy szczelny pojemnik (ustrojstwo nieco waniaje), wrzucamy plastikowe figurki (to ważne, żywica kiepsko znosi kąpiele w Wamodzie!, a do metali szkoda zachodu - lepsze jest nitro), zakręcamy i odstawiamy. W zależności od użytej farby, czekamy od kilku minut, do czasem kilku dni (przypadki ekstremalne) - farba na modelu zaczyna się marszczyć, łuszczyć, i ładnie odchodzi od pomalowanej powierzchni. Jedno, co nam pozostanie, to wzięcie starej szczoteczki do zębów i wyczyszczenie modelu pod bieżącą wodą. Czasami modele potrzebują ponownego zanurzenia, ale często wychodzą czyściutkie. Po całej zabawie zlewamy zmywacz do buteleczki do ponownego wykorzystania.
Ważna sprawa - zmywacz rozpuszcza również klej cyjanoakrylowy, co może być korzystne (lub nie, zależnie od sytuacji).

Lakier

Używałem  jak na razie jednego - Matt Vanish ze stajni GW - i przyznam szczerze, że o ile na początku był on rzeczywiście matowy, to obecnie po pomalowaniu nim figurek błyszczą się jak psu miska.


Niedawno zainwestowałem w lakier Matt Varnish Army Paintera. Znajomy sprzedawca określił go jako jako najlepszy matowy lakier na rynku. Pożyjom, uwidim, jak mawiają w (jeszcze) ukraińskim Donbasie.

Kleje

Generalnie do figurek używam klejów cyjanoakrylowych. Początkowo korzystałem z Super Glue (niezły do metali) oraz Kropelki (raczej tylko do plastiku), ale dość szybko przesiadłem się na kleje firmy Wamod.


W mniejszym pojemniczku mamy gęsty klej ogólnego zastosowania. Dobrze nadaje się zarówno do modeli plastikowych, żywicznych, jak i metalowych. Schnie dość szybko, ma również długą żywotność (mój poprzedni pojemniczek miał kilka lat, klej nieco zgęstniał, ale nadal był dobry) dzięki dobremu opakowaniu.
Opakowanie z igłą to rzadki klej przeznaczony do modeli plastikowych. Z żywicą i metalem sobie, niestety, nie radzi. Igła ma drucik do przepychania, więc nie ma problemu z zaschnięciem kleju w jej środku.

Płyn do kalkomanii

Praktycznie od rozpoczęcia zabawy z modelami (czyli na długo przed zabawą w wargaming) słyszałem o tym, jakie to kalkomanie są lipna, bleee i do d... Bo się drą, bo dobrze nie przylegają, bo się odklejają. I przez długi czas podzielałem tę opinię. Aż pewnego razu w moje ręce wpadł artykuł o tym, jak powinno się kłaść kalkomanie (lub też, jak się kładzie kalki w krajach cywilizowanych). Po raz pierwszy przeczytałem tam o płynach ułatwiających kładzenie kalkomanii. Następnego dnia udałem się do modelarskiego, i nabyłem (za całkiem sporą cenę, jak na moją ówczesną kieszeń) dwie buteleczki firmy Gunze Sangyo.
Pierwsza to podkład - nakładamy go w miejscu, gdzie panujemy położyć kalkomanię.


Druga to zmiękczacz.


Po nałożeniu kalki nanosimy na nią ten specyfik, i grzecznie czekamy. Bierzemy w odnóża chwytne długopis, kartkę papieru lub cokolwiek innego, byle nie dotykać modelu. Czemu? Bo w tym czasie nasza kalka puchnie, marszczy się, i ogólnie wygląda tak, jakby miała ochotę sama się z modelu ewakuować. Jakiekolwiek dłubanie przy niej w tym czasie jest zdecydowanie niewskazane, jeżeli chcemy uzyskać prawidłowy efekt końcowy. Po pewnym czasie (dokładnie nie pamiętam, kilkanaście-kilkadziesiąt minut) kalka zaczyna naciągać się i przylegać do powierzchni modelu. Wchodzi ładnie w zagłębienia, otula wypustki, i generalnie zaczyna wyglądać tak, jak powinna. Gdy wyschnie, malujemy ją lakierem, i gotowe.
Dobrym posunięciem, przed położeniem kalkomanii, jest pomalowanie powierzchni modelu lakierem. Unikniemy wtedy efektu widocznego brzegu kalkomanii.

Środki maskujące

Służą do osłony fragmentów modelu przed pomalowaniem (dobre np. do przezroczystych kokpitów samolotów). I tu kolejny produkt łódzkiego (tak, tak) Wamodu - Fluid maskujący.


Nakładamy go na powierzchnię, którą chcemy osłonić, czekamy do wyschnięcia, i malujemy. Gdy farba zaschnie, ostrożnie usuwamy powstałą błonę (tak, wiem, że brzmi to jak tekst na pojemniczku, ale skoro dobrze oddaje czynności, to czemu nie skorzystać ;). Trzeba to robić na prawdę ostrożnie, zwłaszcza, gdy osłaniana powierzchnia była wcześniej malowana.
Jedna uwaga - osobiście nie sprawdzałem, ale "od ludzi" słyszałem, że stosowanie tego konkretnego ustrojstwa na przeźroczyste elementy może skończyć się ich zmętnieniem. Ile w tym prawdy - nie wiem. Jeśli ktoś z Was ma w tym temacie doświadczenie, piszcie, na pewno się przyda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz